Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ilość Wolnych Miejsc:
/

Witam Cię serdecznie!
Dziś kontynuujemy temat cnót. Będzie ogień, zapnij pasy!
Część 1 znajdziesz klikając na link poniżej:
► Cnoty (Część 1) – Wstęp i szczerość.
Zanim przejdziemy do dyskusji na temat kolejnych cnót, jeszcze kilka zdań o szczerości.
Szczerość, jak Odwaga, kalibruje się na poziom 200. Czyli na poziom graniczny między dusznym obszarem negatywności – ego, a nieskończonym obszarem zdrowej, mądrej, potężnej pozytywności.
Zauważmy, że możemy być szczerzy w kwestiach negatywnych – “Wszystkich nienawidzę, nienawidzę siebie i nic nie zmienię, w to wierzę i koniec!” Czyli pozostajemy w ego bez intencji przekroczenia tego. Jesteśmy negatywni i nie chcemy tego zmienić.
A możemy być szczerzy w kwestiach pozytywnych – “Nie wiem, co mogę zrobić, boję się ale spróbuję”. Tutaj widzimy intencję przekroczenia strachu. Czyli odwagę.
Zastosowanie każdego narzędzia jakim dysponujemy jako ludzie zależy więc od naszej INTENCJI, a nie od samego narzędzia.
Jeden mężczyzna powie komplement kobiecie i otrzyma pozytywną reakcję. Inny powie dokładnie to samo i otrzyma reakcję negatywną. Ba! Nawet ta sama osoba może powiedzieć to samo tej samej osobie i raz będzie reakcja pozytywna, a innym razem negatywna.
Dokładnie to samo tyczy się biznesu, sprzedaży, etc. Jeden sprzedawca będzie mówił tekst, którego się nauczył i nic nie sprzeda przez miesiąc. A inny powie dokładnie ten sam tekst ale z zupełnie inną energią, intencją i dokona setek sprzedaży w tym samym czasie.
Czyli jednego “ten sam tekst uczyni” milionerem, a drugiego biedakiem.
Bo to co kluczowe jest niewidzialne. I za to odpowiadamy wyłącznie my.
Niemniej wykorzystanie narzędzia – wehikułu do przeniesienia energii w świat od siebie – w tym przypadku tego zdania, może być niezbędne. Innymi słowy – samo nic się nie zrobi.
Podkreślę również pewną kluczową kwestię – duma jest na poziomie 175-199. Więc PONIŻEJ tego, co sprzyja wszelkim przejawom pozytywności.
Oto mapa poziomów świadomości (tzw. wzorców atraktorowych) przebadana przez dr Davida R. Hawkinsa:
Większość moich Klientów jest na poziomach w przedziale 130-190. Czasem zdarzają się osoby wyżej i niżej. Najtrudniej jest oczywiście na początku. Ale gdy dojdzie do nich co jest do zrobienia i zaczną to robić, zaczyna się magia. Bo to jest jak kula śnieżna – na początku niewielka ale jeśli nie przestaniemy pracować nad sobą, to z czasem jej wzrost stanie się logarytmiczny.
Istotna dla wielu uwaga – nie trzeba wierzyć w Boga, by poruszać się po tej skali. Widzimy, że poziom Miłości jest dopiero o wartości 500. To co jest ewentualnie do zrobienia w tym kontekście to rozpoznanie bzdur, iluzji, kłamstw, negatywnych przekonań i odpuszczenie/przepracowanie ich. Nie trzeba zmienić wiary religijnej, ani żadnej zacząć.
Wiele osób wykorzystuje wiarę w swoją wersję Boga, by się nie wznosić i pozostać np. w dumie i gniewie (słusznym i sprawiedliwym oczywiście!). Co mszę ludzie uderzają się w pierś wmawiają sobie brak godności, poczucie winy, poczucie niezasługiwania…
Uzależnienie to bardzo silne zaplątanie w siatkę ego. A ego jest zbyt sprytne, by tak po prostu wyzdrowieć. Czasem więc, szczególnie do uzdrowienia bardzo negatywnych cech charakteru i nawyków, do których jesteśmy szczególnie silnie przywiązani, może być niezbędne przepracowanie tego z pomocą Energii Boskości. Oczywiście, że jest realna i zadziwiające jest jak ludzie zostali omotani, że nie są w stanie Jej doświadczyć. Zamykasz oczy, Twoją intencją jest otrzymanie pomocy od Boga i już czujesz jak Twoje ciało i energia naokoło zaczynają wibrować inaczej. Czujesz delikatny ruch, może nawet przepływ czegoś po/w Twoim ciele. Czujesz ruch energii. Coś zaczyna się dziać.
Ktoś prosił o opis modlitwy bez słów. Oto jej przykład.
Do uzdrowienia konieczne oczywiście jest poddanie negatywności.
To zawsze jest “ceną” wzrostu. Każde pisklę musi porzucić skorupkę jeżeli chce latać. Pytanie – czy ptak jest bezpieczniejszy ściśnięty w skorupce, czy wysoko na niebie?
Pracowałem z setkami osób i naprawdę tylko niewielki procent po prostu wziął instrukcję i ją zastosował aż do wyzdrowienia. Pozostałe osoby albo “zapominały”, albo nie rozumiały, kićkały, robiły po swojemu, nie robiły, denerwowały się za wpadki, denerwowały się także na mnie (oczywiście!), gdy ich testowałem (czytaj – troszkę pocisnąłem), obwiniały, użalały, wmawiały sobie bezsilność, cały czas oczarowywały się mentalizacją – bełkotem mentalnym, denerwowały bez powodu, nagle stwierdzały, że nic nie rozumieją, itd., itd. Niektórzy nie czytali Programu dalej od jakiegoś momentu, inni porzucali pracę na miesiące, bo poczuli trochę oporu i wątpliwości. Byli nawet tacy (i to nie mało), co się rozchorowali z podświadomych oporu, wstydu, winy i strachu. Zazwyczaj przed Modułem 4, który dotyczy emocji i uwalniania.
Mieli mapę i narzędzia przed nosem i mimo to wynajdywali mnóstwo problemów, byle tylko nie iść do przodu.
Znasz to ze swojego życia?
Rozwiązań jest mnóstwo! Tylko trzeba je uczciwie zastosować. A żeby zastosować rozwiązanie, trzeba odkryć co faktycznie jest problemem.
Prosta sprawa – chcesz mieć nowe, wspaniałe życie, pełne radosnych działań, energię do pracy, do realizacji swoich marzeń, spotykać kobiety, mieć seks i wiele więcej?
Pełno ludzi nie czuje radości na myśl o tym, tylko opór i boją się tego! Czują się niewystarczający! Czują, że nie zasługują na to! Zaraz zaczyna się kawalkada mentalizacji – a że sobie nie poradzą, a że są za głupi, a że za trudne, a że nie dla nich, a że za późno, a że za starzy, a że najpierw muszą zrobić/mieć/dowiedzieć się ABCDEFGH…XYZ, a że zbyt pochmurno, a że DNA, a że ludzki los, a że zupa za słona, a że włosy im rosną…
Bo ich umysły – ego – próbują uciec od wnętrza. A to we wnętrzu jest problem – opór. A więc i rozwiązanie.
I sądzą, że to oni myślą… bo są zbyt dumni, by spojrzeć na fakty – nie zaprosili żadnej z tych myśli! A nawet poczuli ulgę widząc ten mentalny bełkot. Bo oto mają usprawiedliwienie, by się nie zmierzyć i nie odpuścić tego zbędnego bagażu. Bo przecież mają takie myśli! Ajajaj! Mam myśli! Koniec świata!
Wybierają swoją małość, nie wielkość. A na myśl o wielkości ich małość jeży się jak wredna, skarłowaciała chihuahua i ujadaaaaaa- hau! hau! hau! hau! hau! hau! hau! hau! hau! hau! hau! A oni się tego trzymają. Podkreślę – gniew i duma to małość. Ale trzeba się z nimi zmierzyć i je odpuścić.
Inaczej to tak jakby Słońce kuliło się w obliczu deszczowej chmurki.
Dumę nazywam ostatnią pułapką uzależnienia. Bo gdy z niej zrezygnujemy, nasze uzdrowienie jest już tylko kwestią zastosowania podanych instrukcji. A miałem uzależnionych, którzy przekonywali mnie, że to ich metoda jest skuteczna… tak, metoda, z której korzystają od wielu lat i nadal są uzależnieni…
Bez wzrostu świadomości na wysoki poziom Akceptacji, możemy się zmagać przez dziesiątki lat, stosować różne sposoby, magiczne techniki, kupować przeróżne “cudowne” programy, których kilka jest na rynku, płacić różnych osobom setki złotych, a niektórym nawet tysiące i nie wyjdziemy z uzależnienia.
Wzrost świadomości, to jest ta “tajemnica”, o której nikt nie wie, bo praktycznie nikt nie rozumie procesu wychodzenia z uzależnienia (bo praktycznie nikt z tego nie wyszedł lub nie miał tej choroby). Tak samo prawie nikt nie rozumie, że ponad umysłem i podświadomością jest jeszcze Świadomość, która m.in. podejmuje decyzje (za które jest odpowiedzialna).
Nie jest to nic nowego – to odbywa się od początku stworzenia wszechświata, tylko że ludzie nie są tego świadomi. A że u zdecydowanej większości wzrost jest niewielki, to nie jest to dostrzegalne (plus ogrom niezrozumienia, pogubienia i intencjonalnego przekłamania, by ludzie pozostali nieświadomi i podatni kontroli).
Wzrost świadomości to nie jest nic nowego, to odbywa się cały czas także w Twoim przypadku,
a Program Wolność od Porno przyspiesza ten wzrost dramatycznie
(w pozytywnym tego słowa znaczeniu). I dlatego ego tak się opiera. Po prostu ego użyje każdego znanego mu sposobu na sabotowanie Ciebie, czyli chcąc nie chcą ujawni się zarówno ego jak i te podświadome sposoby sabotowania. A dzięki temu będziesz mógł/mogła się tym zająć, przepracować to i/lub rozpracować, a tym samym przestaniesz się sabotować w ten sposób w pozostałych obszarach swojego życia. Program WoP zawiera wszystkie niezbędne narzędzia i wiedzę, by właściwie do tego podejść.
Nawet psychiatrzy, psychologowie i seksuolodzy tylko mogą trzymać kciuki, że ich sposoby zadziałają. I często niestety nie działają, o czym wielu się przekonało. Bo ludzie żyjąc nieświadomie nie wybierają zdrowia, tylko swoją rację. Zajmują się myślami, motywują się, próbują wyprzeć emocje, wyprojektowują je… i nic się nie zmienia.
Energia niskich poziomów świadomości jest za niska, by poradzić sobie z poważnym problemem uzależnienia.
A ja to zrozumiałem, bo na początku mojej drogi uzdrowienia zetknąłem się z wiedzą dr Hawkinsa i widziałem jak zmiana świadomości uzdrawia mnie i jak przez lata żadna inna wiedza nic mi nie przynosiła. Napychałem się wiedzą na przeróżne tematy i nigdy nie było mi prościej, tylko jeszcze bardziej się we wszystkim motałem.
Nigdy nie byłem ani stanowczy, ani zdecydowany w swoich wyborach (stanowczość/zdecydowanie – poziom 245) i nie podejmowałem decyzji (tylko by uciekać w porno). Dlatego tkwiłem w miejscu. Dopiero WYBÓR, by zrobić to, co niezbędne, by wyzdrowieć ruszył mnie z miejsca – zaczął dojrzewać jako osoba. Czyli moja własna INTENCJA była na poziomie co najmniej 245. A Ty jakimi intencjami się kierujesz?
Każdy sposób czy technika, czy terapia mają/powinny służyć WZROSTOWI ŚWIADOMOŚCI (przynajmniej w jakiejś części).
Zauważył to Einstein – żadnego problemu nie można rozwiązać na poziomie, na którym powstał. Mówił o emocjach ale tak naprawdę chodził o poziom świadomości. Einstein – poziom 499.
Oczywiście wiele bardzo pożytecznych programów, informacji jest skuteczna ale tylko na odpowiednio wysokim poziomie świadomości. Poniżej nawet ich zastosowanie nic nie da.
To o ile i jak szybko wzrośniemy zależy wyłącznie od nas – z jaką ilością wewnętrznego syfu się zmierzymy i ile go odpuścimy.
To czy puścimy się naszego syfu zależy wyłącznie od nas. Nie ma żadnego prawa, które każe nam to zrobić. Ani żadnej siły we wszechświecie, która to zrobi za nas. To w 100% nasz wolny wybór. Nawet Bóg daje nam całkowicie wolną wolę (jesteśmy tego uczeni od małego). Więc nie módl się, by Bóg zabrał od Ciebie negatywności, tylko sam/a przestań się ich trzymać! To Twój wybór! Nikt nie trzyma się syfu za Ciebie! Jak się tego puścisz, zniknie! Proste!
Zazwyczaj, gdy modlimy się, by Bóg zabrał jakieś negatywności, to zaczyna ich przybywać. Dlaczego? Bo najczęściej ludzie puszczają się ich dopiero, gdy zaboli/zabolą ich dostatecznie mocno. :)
Jak się trzymamy dumy z cierpienia, z poświęcenia, jeśli uważamy się za bardzo trudny przypadek, jeśli naszą przeszłość wolimy uważać za wyjątkowo trudną – ok! Mamy takie prawo! Ale nie wyzdrowiejemy z uzależnienia, będziemy cierpieć, będzie nas wszystko boleć, stresować, denerwować. Będziemy zazdrościć innym jak oni bezproblemowo doświadczają coraz więcej pozytywności, a my taplamy się w coraz głębszym bajorku naszego coraz gęstszego gówna.
Będziemy dumnie powtarzać jakieś przekonania o sobie i o świecie nic z tego nie mając. Ale mamy takie prawo! Nikt nam nie broni! Ale też nikt nam nie broni przestać i wybrać coś innego.
Niskie poziomy cały czas automatycznie prowadzą nas w stronę negatywności, a wysokie w stronę pozytywności.
Natomiast jeśli wykonamy wewnętrzną pracę i wzrośniemy w świadomości, to nie tylko innych, poruszający się w pozytywności, “dogonimy” ale niewykluczone, że zostawimy daleko “w tyle”. Bo wróci do nas cała energia, którą trwoniliśmy na opór i zmaganie.
Ostatnio miałem okazję być na mszy w kościele. Było bardzo interesujące kazanie. Było dla mnie oczywiste, że każdy rozumie je co najwyżej na swoim poziomie (i niektóre interpretacje słyszałem). A ja rozumiałem je ze swojego poziomu.
Był poruszone dwa bardzo poważne punkty:
– Proście, a będzie wam dane.
– Nie mamy iść do Boga i prosić o pomoc, tylko gdy mamy problem. Tylko całe nasze życie ma być przeżywane jako modlitwa.
(Warto więc przemyśleć czym rzeczywiście jest modlitwa…)
I ludzie mówią – ja tu widzę sprzeczność, to się wyklucza, etc. A dla mnie to oczywista, niezwykła mądrość!
Poddawaj negatywności Bogu, nie walcz z nimi, nie próbuj ich załatwić samemu, tylko żyj tak jakbyś ich nie miał/a i proś Boga o rozwiązania, o odpowiedzi, o drogę.
Pozytywność będzie Ci dana, gdy o nią poprosisz! Ale dopóki będziesz się trzymać tego, co blokuje jej otrzymanie, a często nawet dostrzeżenie, to nic z tego nie będzie. Sorry – nawet po leżący na ulicy banknot trzeba się schylić. Sam Ci do ręki nie wskoczy. A jeśli w ręce już trzymasz zgniłą gruszkę i jej nie wypuścisz z ręki, no to banknotu nie podniesiesz.
Była opowiedziana piękna historia o trędowatych. Poprosili oni Jezusa o uzdrowienie i ono nastąpiło. I tylko jeden z 10 uzdrowionych trędowatych wrócił do Jezusa i padł z wdzięczności wielbiąc Boga. Jezus powiedział mu – “Twoja wiara cię uzdrowiła”. JEGO WIARA!!! Rozumiemy? Odpuszczenie oporu, wstydu, winy, samoumniejszania, dumy, egoizmu. Pełne poddanie problemu Bogu rozwiązuje go automatycznie. Ale jeśli będziemy prosić o rozwiązanie i trzymać się przyczyn problemu… dlatego mówiłem o konieczności zdiagnozowania co np. w kontekście uzależnienia jest powodem tej choroby w naszym życiu. Gdy to przepracujesz, choroba zniknie.
Natomiast wszyscy zostali uzdrowieni z powierzchownej choroby, bo posłuchali się instrukcji – zrobili to, co niezbędne – ale tylko jeden zmienił swój życiowy kierunek. Pozostałych 9-ciu szybko sprowadzi sobie na głowę następne kłopoty.
Jeśli się będziesz modlić o zabranie uzależnienia, a nie odpuścisz przyczyn – sorry!
Twój wybór!
Więc – ile osób jest gotowych przestać pragnąć sukcesu, hmm? Ile osób jest gotowa spokojnie go zaplanować, rozpisać kroki niezbędne do jego realizacji i je spokojnie/radośnie zrealizować bez potrzeby chcenia? Pragnienie kalibruje się na 125, a zapewne większość sukcesów, których pragniesz kalibruje się wysoko powyżej 200! I co? Lepiej sobie wciskać ciemnotę, że trzeba pragnąć i to Bóg nam odmawia, a my tak bardzo pragniemy, co przecież jest pozytywne (sarkazm)? A nie jest przypadkiem tak, że utrzymujemy w sobie ładunek odpychający sukces – utrzymujemy poczucie braku, pożądanie, chcenie i najczęściej jeszcze wstyd i poczucie winy!?
Kiedy zrozumiemy nauki naprawdę mądrych ludzi – np. Einsteina, że wszystko jest energią? Np. ściana to energia ale wibruje z taką częstotliwością i jest o takiej gęstości, że jak spróbujesz przez nią przejść, to doświadczysz gęstości… Emocje, ból, sukces, pieniądze, orgazm – to wszystko energia! Opór to gęstość, przez którą nie da się przejść.
Masz w życiu to, co już masz w sobie – chodzi o wibrację, energię. W świecie dojdziesz co najwyżej tak daleko jak zaszedłeś/zaszłaś w sobie.
Dlatego powstało kolejne niebezpieczne przekonanie, że to “przeciwieństwa się przyciągają”. BZDURA! Przede wszystkim nie ma przeciwieństw, co już wyjaśniałem na przykładach jasności i ciemności oraz poziomów temperatur (ciepło i zimno). Więc przeciwieństwa nie mogą się przyciągać, bo nie istnieją.
Co więc się przyciąga? Podobne sobie wibracyjne jakości! Czyli to, co już istnieje w danym wzorcu atraktorowym.
Dlatego kalibracja jest tak istotna – bo możemy dostrzec rzeczywistość – co jakie faktycznie jest (a nie co nam się wydaje na ten temat). Pożądanie to poziom 125, duma to poziom 175. Trzymając się ich lepiej nie będzie!
Szczerość jest kluczowa, bo jeśli na poziomie logicznym chcesz wyzdrowieć ale tak naprawdę sekretnie nie chcesz odpuścić obwiniania lub samoobwiniania, użalania, wciskasz sobie bezsilność i nie chcesz wziąć się do pracy, nie chcesz zacząć wkładać wysiłku w swoje życie (o czym zaraz porozmawiamy), no to nie ma magika, który Cię z tego wyciągnie. Bo sam/a od siebie odpychasz zdrowie i sukcesy!
Sztuką jest tzw. “przemówić do rozsądku”, czyli przedstawić taki KONTEKST, w którym do osoby dotrze, co w ogóle robi, że sama to robi i pomoże jej to zmienić swoje decyzje i postawy.
Jak się uprzesz, to najlepszy terapeuta na świecie nie przekona Cię, że np. wybaczenie jest dla Ciebie ważne i korzystne.
Ale życie znajdzie na to sposób :) Zazwyczaj w postaci bólu.
Do ilu osób dotarło już, że opór jest NEGATYWNY i zupełnie niepotrzebny?
Ile osób jest gotowa się go puścić, zrezygnować z oporu?
Jeśli czerpiesz dumę ze swojego uporu, czyli zwykłej niedojrzałości – a czerp sobie ile chcesz! Dój sobie tę gorycz do woli! Tylko powiedz o tym z góry – bądź szczery/a, by inni nie tracili na Ciebie czasu.
No bo – chcesz wyzdrowieć i nie chcesz przestać narzekać? No to nie chcesz wyzdrowieć! Wolisz dalej narzekać! Chcesz wyzdrowieć, a nie chcesz zacząć traktować siebie z szacunkiem? No to nie chcesz wyzdrowieć, bo wolisz sobie umniejszać i traktować jak ochłap mięsa!
Na pytanie “Co jest ze mną nie tak?!” odpowiedź jest bardzo prosta – wybierasz nieświadomie to, co negatywne. Źródłem problemu jest więc nieświadomość własnych decyzji. Bo żyjesz w niskich poziomach świadomości, gdzie ego dominuje nad Tobą jak tyran. A Ty się mu podporządkowujesz. Z tego poziomu nic nie rozwiążesz w swoim życiu.
Zobaczmy jak wygląda skala różnych problemów społecznych na świecie na różnych poziomach świadomości:Źródło – Dr David R. Hawkins, wykład 7 (Transcending Obstacles) z 2005 roku.
Kiedyś może napiszę o tym osobny artykuł. Ale warto się temu przyjrzeć i przemyśleć znaczenie wzrostu świadomości. Szczególnie zwróćmy uwagę jak monumentalna zmiana odbywa się po przekroczeniu poziomu 200.
Wracamy do cnót.
Ostatnio widziałem w metrze sytuację. Jechałem sobie w piątek koło godziny 23. Czyli pora imprezowa. Do wagonu weszły dwie dziewczyny. Jedna odstawiona, że ho-ho. Przepiękna i elegancka. Druga ubrana standardowo, dżinsy, brak makijażu. I zapłakana. I słyszę jak opłakuje jakąś sytuację ze swojego życia (bodajże coś związanego z tym jak potraktowała ją jej matka). Płacze, narzeka, użala się, obwinia. A jej ładna koleżanka próbuje przemówić jej do rozsądku, by się uspokoiła, by spojrzała na to co się stało z innej perspektywy (pomagała jej zmienić KONTEKST, w którym utrzymywała sytuację i jej interpretację). Ładna koleżanka nawet pokazała nóżkę w eleganckich rajstopach. Siedziała nieprzypadkowo, bardzo w(y)zywająco. Jej czerwona usta wręcz się świeciły. Cała błyszczała. Ale jej koleżanka nie. Była jakby w takiej ciemnej, nieprzyjemnej aurze. I widziałem jak jej bardzo spokojna i radosna koleżanka powoli zaczyna mieć dość. Zaczęła się denerwować i nawet zniknął jej powab. Widziałem jak zmieniała się jej energia. W pewnym momencie zasłoniła seksi łydkę i udo w pięknych rajstopach za sukienkę. Jej koleżanka drenowała z niej energię i nie miała ani trochę intencji się zmienić.
Powtarzała bełkot umysłu. Bo to jest jak trans. Ludzie wpatrzeni są w negatywną mentalizację jak zahipnotyzowani i nie widzą nic poza tym. Nikt nie zadaje sobie pytania – “Co ja ku**a właściwie robię!?” Ano nic dobrego, tylko wpatrujesz się w toksyczny bełkot, przez co jest Ci niepotrzebnie trudno w życiu. No ale unikasz poprzez to zmierzenia się z emocjami i oporem i masz dla nich usprawiedliwienie oraz racjonalizacje, więc jest ok…
W końcu jej ładna koleżanka już nie próbowała jej przekabacić, tylko się najzwyczajniej na nią wkurwiła. A jej argumenty były mądre. Jej słowa były eleganckie. Nie była to głupia dziewczyna. Ale nikogo nie zmienimy siłą, dopóki ta osoba sama tego nie wybierze.
Są takie 2 powiedzenia – “Nie kłóć się z głupim, bo ludzie mogą nie dostrzec różnicy” oraz “Nie kłóć się z głupim, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem”. Jest też jeszcze jedno – “Nie ucz świni szczekać, bo tylko się zmęczysz i zdenerwujesz świnię”.
Gdyby ta dziewczyna była sama, jej energia i seksapil przyciągały, były magnetyczne, miały w sobie powab, wdzięk, taki przyjemny kobiecy czar. Zapewne wieczór spędziłaby bardzo przyjemnie.
Ale jej negatywnie usposobiona koleżanka odpychała swoim użalaniem się i narzekaniem. Widziałem także, że inni nawet nie mieli ochoty patrzeć w ich kierunku pomimo, że ta jedna dziewczyna naprawdę była nom nom.
Zmierzam do tego, że z negatywności zrezygnować możemy zawsze. Bo to nasz wybór. Ale jeśli korzyści z ich trzymania będą dla nas ważniejsze, niż spokój, radość, zdrowie, szczęście, to inni w końcu się na nas wkurzą i od nas odejdą. I kto się do nas “dosiądzie”? Ktoś pozytywny? Nie! Inni ludzie, którzy także są tak negatywnie nastawieni (bo przyciągają się wibracyjnie dostrojone do siebie jakości). I albo znajdziemy sobie kółko wzajemnej adoracji i użalania się nad sobą, albo kogoś, kto nas w jakiś sposób skrzywdzi.
Bo tak wygląda życie w polu negatywności – dumy i poniżej.
I możemy sobie wymyślać, że to jakaś ezoteryka, jakieś filozofowanie i dalej pozostać ślepymi, że to tak jakoś po prostu działa na tej planecie…
Trzeba więc zrezygnować ze wszystkich korzyści przebywania w tych niskich polach atraktorowych. A jeśli nie chcemy, to chociaż bądźmy w tym szczerzy ze sobą i z innymi. Nie zatruwajmy życia innym, jeśli chcemy dalej zatruwać je sobie.
Bo jak ktoś sobie powie – “Ja po prostu nie chcę byś szczęśliwy/a! Sam/a wybieram brak szczęścia w moim życiu!” to może coś kiedyś się ruszy. Ale bez tego – no chances.
Ok, przystąpmy do opisu kolejnej cnoty.

2. Ciężka praca (200)

Każdy na pewno słyszał jak ważna jest w życiu tzw. “ciężka praca”. Ale co to tak naprawdę znaczy?
Przede wszystkim poziomy 200+ wyróżnia to, że już nie BIERZEMY ze świata, tylko DODAJEMY do niego.
Tym samym WKŁADAMY wysiłek/energię W PRACĘ – DAJEMY OD SIEBIE energię, zaangażowanie, dokładność, itd. To staje się główną intencją.
A co robią ludzie “ciężko pracując” na poziomach negatywnych? Nie wkładają energii w pracę, tylko głównie w wewnętrzne zmaganie z oporem, stresem, wątpliwościami, strachem, gniewem, frustracją. Może 5-10% energii wkładają w pracę, a resztę w wewnętrzne męczenie się. To jest ich intencja. Czyli to, co niewidzialne. Dodatkowo w ogóle znajdują sobie prace, których nie chcą wykonywać, nie mówiąc o wykonywaniu ich coraz lepiej. Wielu nawet za to nie chce wziąć odpowiedzialności – że sami znaleźli sobie swoją obecną “złą” pracę.
Tym samym ich praca nie jest ciężka w pozytywnym znaczeniu! Jedyne, co jest ciężkie to ich wewnętrzne postępowanie, którego nawet nie są świadomi. Oczywiście powstały nawet całe filozofie, by cierpieniu nadać znaczenie, wytłumaczyć je i usprawiedliwić… np. że samopoświęcenie zostanie nagrodzone po śmierci przez Boga. Ba! Nawet ukrzyżowanie Jezusa przekłamano, że cierpiał za jakąś większą sprawę, co jest tak oczywistą i wierutną bzdurą, że aż się wierzyć nie chce, że setki milionów ludzi w to uwierzyło! Jezusa torturowano i zamordowano za przekazywanie Prawdy. A nie został oddany przez Boga na rzeź za grzechy ludzi…
Niech mi ktoś powie – czy uśpienie swojego ukochanego pieska za błędy kolegi z klasy zmieni tego kolegę? Nie! Jak ten kolega nie zdecyduje się zmienić, to moglibyśmy spalić swój dom, oddać wszystkie swoje ubrania, telefon i telewizor, a jak był idiotą, pozostanie idiotą! Jezus został zamordowany przez ludzi, którzy wybierali swoją rację, a nie oddany przez Boga, by coś tam zrobić z naszymi grzechami… Sami ze sobą robimy to każdego dnia.
Zauważmy jak to sprytnie zostało uwite – ktoś wciska nam ciemnotę, że Jezus umarł za nasze grzechy (ech) i że tego chciał Bóg. A potem mówią nam, że Bóg jest mądry i kochający. Mamy więc kompletnie sprzeczne informacje i człowiek myślący racjonalnie dojdzie do wniosku, że Bóg to albo idiota, albo skurw***n (często jedno i drugie), albo nie może istnieć. I już! Koniec z szukaniem Boga w sobie. Bo kto chciałby mieć kontakt z takim kretynem lub draniem?
Pozostaje więc nam zmaganie, cierpienie (no bo skoro Jezus cierpiał, to my też musimy, bo to nieuniknione i nawet wymagane!) i życie na oślep, co oczywiście większość rynków chętnie wykorzystuje.
Więc przestańmy sobie wciskać ten cholernie niebezpieczny chłam, że cierpienie i samopoświęcenie mają jakikolwiek sens. Nie mają i żadna nagroda za to nie czeka!
Nagroda czeka za rezultaty. A każde podjęte działanie i decyzja wiążą się z konsekwencjami. Jak działania są negatywne, to i konsekwencje będą negatywne.
Dlatego cel nie uświęca środków!
Coś zaczyna świtać czy dalej wolimy wierzyć, że przybicie człowieka do krzyża to nieunikniona droga do czegoś pozytywnego?
Co więcej – osoby męczące się w pracy za swój wewnętrzny, negatywny stan obarczają winą pracę, bo wierzą, że oczywiście ONA jest trudna/ciężka/nudna… I usprawiedliwiają tym samym swoje negatywne nastawienia i postawy do pracy. Koło się zamyka.
Nie tylko pracę tak postrzegają, często nawet całe życie!
Ale zauważmy, że w każdym miejscu pracy znajdziemy osoby, które się męczą, narzekają, użalają i idzie im trudno, a także znajdziemy osoby nastawione pozytywnie, radosne, które to samo robią bez wysiłku, kończą wszystko na czas, są zadowolone, nie narzekają, nie użalają się i nie męczą i mają super rezultaty. Pokazuje to np. przedstawiona wyżej mapa skali problemów społecznych.
A jak w naszej pracy naprawdę jest ciężko, no to przecież nikt nas w niej nie trzyma! Jesteś wolny/a! Wybieraj!
W czasie największych tzw. “kryzysów gospodarczych” byli ludzie, którzy mieli po 3-4 prace i żyło im się nawet dużo lepiej, niż gdy rzekomych “kryzysów” nie było…
Przeczytajmy książkę “Człowiek w poszukiwaniu sensu” Viktora Frankla – człowieka, który przeżył obozy zagłady. Skoro on potrafił porzucić świadomość ofiary (w tej książce nie chodzi o usprawiedliwienie cierpienia w obozach!) pomimo przeżycia takiej tragedii, to my też możemy.
Ludzi świadomych i samoświadomych jest na świecie zdecydowana mniejszość. Zawsze tak było i jeszcze bardzo długo będzie. Niestety nawet nauka mówi o tym, by pozbywać się z wykresów punktów, które nie pasują do niego… ależ to właśnie te punkty (“wyjątki”) – te jednostki – mówią nam, że w nasze “obliczenia”, a najczęściej już w założenia, wkradł się błąd! I te punkty pokazują nam, gdzie moglibyśmy być bez kalkulacji opartych o ten błąd! Ileż jeszcze będziemy ślepo i bezkrytycznie słuchać swoich myśli?
Te “wyjątki” przestają być wyjątkowe na wyższych poziomach świadomości. Wydają się wyjątkowe dla ludzi na poziomach niskich, bo niskie poziomy odpychają od siebie to, co pozytywne. To co rzadkie lub niespotykane na niskich poziomach, staje się normalne, powszechne na poziomach wysokich.
Gdyby więc to praca była ciężka, to:
– Albo wszyscy by się męczyli pracując.
– Albo oznaczałoby to, że jedni ludzie są lepsi, a inni gorsi – czyli ulubiona racjonalizacja ludzi w niskiej świadomości.
Ale mamy przykłady, że ludzie “gorsi” osiągali tak samo wielkie sukcesy jak “lepsi”! Obejrzyjmy sobie “Forresta Gumpa”. Ile osób sądzi, że jest jeszcze głupsza od niego? Pewnie bardzo niewiele. Ile osób odniosło większy sukces od niego? Jeszcze mniej! A jak ktoś powie, że to przecież tylko film, to to samo odnosi się do Twoich myśli – to tylko film! Ale jest realny dla Ciebie, bo sam/a to wybierasz – kierujesz się tym scenariuszem! A to samospełniająca się przepowiednia.
Już wyjaśniałem, że poziom świadomości, na którym jesteśmy zależy od tego, co sami wybieramy w sobie. Nikt nie broni nam zmienić postawy odnośnie pracy, czyli przestać się męczyć.
I ten wzrost nie ma NIC wspólnego z ilorazem inteligencji!
Można być odważnym i dobrze zarabiać, a do obliczania podatków wynająć kogoś, kto się na tym zna. Nie musimy być świetni z matematyki.
Już szczerość wybija nas na “przedmieścia” niewyobrażalnie ogromnego obszaru pozytywności! A ciężka praca podpowiada nam jak wykorzystać nowo uzyskaną, pozytywną energię. Czy poświęcenie setek godzin na liczenie podatków swojej firmy ma sens? Nie lepiej wydać 100-150 zł na miesiąc na księgową, a swój czas i energię przeznaczyć na realizację innych celów?
Czyli – cnota ta mówi nam, by DODAWAĆ pozytywną energię do swojej pracy i robić to mądrze, rozsądnie. A nie męczyć się w sobie i ledwo zipieć robiąc coś prostego – np. stukając palcami po klawiaturze. A jak jest od groma pracy i pracownicy ledwo się wyrabiają, stresują, pojawia się gniew i frustracja, to zatrudnijmy jeszcze kilka osób choć na pewien okres! Po co się reszta ma zażynać? Rozwiązania są.
Przykład pracy w fabryce – jeśli nasza praca “jest monotonna”, to dlaczego nie mielibyśmy w tym czasie robić czegoś jeszcze, np. słuchać audiobooka na jakiś istotny temat lub uczyć się języka obcego? Słyszałem o człowieku, który codziennie jeżdżąc w Moskwie metrem do pracy nauczył się angielskiego! Droga zajmowała mu tak dużo czasu, że wykorzystując go konstruktywnie zrealizował tak ważny i wspaniały cel. Coś, co bardzo mu się przyda w życiu. A większość ludzi przegląda fejsbuki i pudelki… czy tam ichnie sabaki, czy bajkały.
Zastanówmy się – czy naprawdę jest coś męczącego w robieniu czegoś w kółko? Jeśli tak, no to powinniśmy się męczyć jadąc samochodem! No bo robimy to każdego dnia i nic się nie zmienia w tej kwestii! Wiele osób potrafi zasnąć za kółkiem ale to dlatego, bo żyją tak jak prowadzą – nieświadomie, utrzymując w sobie duży, nieświadomy opór.
Powinniśmy się męczyć jedząc kanapki, myjąc się, spacerując! Powinniśmy się męczyć śpiąc! To przecież w kółko te same czynności, które wykonujemy tak samo każdego dnia! Bo niby dlaczego tylko PRACA wykonywana na okrągło miałaby nas męczyć, a np. spacer nie? Bo co – “spacer” nazywa się spacerem, a “praca” pracą? A cóż to za bzdura? Praca to zbiór pewnych czynności, tak samo jak i spacer. Więc dlaczego jedno rzekomo nas męczy, a drugie nie?
A bo to nie zależy od tego jakie TO jest, tylko jakie jest NASZE NASTAWIENIE względem tego.
Nikt nie idzie na spacer jako ofiara (chyba, że z psem). A do pracy już tak… no bo przecież pracę robimy DLA KOGOŚ – i zazwyczaj kogoś, kogo nie lubimy… i na tej podstawie wybieramy negatywne nastawienie, które szkodzi tylko i wyłącznie nam i zrzucamy za nie odpowiedzialność… klasyka!
Gdyby np. przemawianie publiczne było trudne, no to wszyscy by się stresowali i paraliżowali ze strachu. A jednak miliony ludzi nie mają z tym problemu. Dlaczego? Bo zmienili swoje nastawienie, oczyścili się z oporu, strachu, dumy. Gdyby taniec był zawstydzający, to wszyscy palili by się ze wstydu tańcząc! A jednak miliony ludzi wspaniale się bawi i cieszy z tańca.
Co więc się dzieje?
Ci, których doświadczenia są pozytywne DODAJĄ energię od siebie. POZYTYWNĄ energię. Czyli nie wybierają negatywnego nastawienia/postawy i nie stawiają oporu pozytywności.
A ci co się męczą wybierają postawy/nastawienie negatywne, stawiają opór pozytywności i jeszcze zrzucają za to odpowiedzialność na to, co robią. 
Czy jakiś psychiatra może to zmienić? Nie! Dopóki oni sami nie porzucą swojego durnego uporu, oporu i dumy, to mogą sobie chodzić na terapie przez 60 lat, a podświadomie będzie to wyglądało tak – “No cwaniaczku, spróbuj mnie przekonać, że praca nie jest trudna! No? Jak jesteś taki mądry, to mnie zmień!” Ależ nikt Cię nie zmieni! To tylko i wyłącznie Twoja odpowiedzialność.
Jest taka prześmiewcza sytuacja – koleś siedzi gdzieś przy ulicy przy ławce, na której stoi kartka z napisem – “Coś jest XYZ (jakieś durne przekonanie)” i dopisek – “Change my mind” (zmień moje zdanie; dosłownie – zmień mój umysł). Masowo ludzie ulegają wierze w ten kretyński program, że to człowiek myśli. Nie zmienisz myślenia, ani nie zmienisz umysłu! Przestań próbować! Ale można się w to bawić latami.
Są jednak też przypadki ludzi, którzy sobie naprawdę dobrze życzą, a ich sytuacja może wyglądać podobnie. W tej sytuacji Twoja psychika jest niezwykle obciążona przez podświadome emocje i opór. Nie może się rozwijać. To tak jakbyś cały czas miał/a na barkach ciężar. Mięśnie potrzebują odpoczynku i regeneracji, aby rosnąć. A jeśli cały czas byłyby obciążane, to żaden wzrost nie może się odbyć. Taka osoba padłaby z czasem. Tak samo w kwestii psychiki.
Kto wie, że tzw. “siła woli” ma cechy fizycznego mięśnia? Można ją zmęczyć, wymęczyć, gdy będziemy cały czas z niej korzystać. I jeśli nie damy się jej zregenerować, no to będzie cały czas wymęczona i w rezultacie nieużyteczna. Jednocześnie używając jej mądrze i pozwalając na jej odpoczynek można ją wytrenować, wzmocnić.
Z tego też powodu wewnętrzne oczyszczenie jest niezbędne, by odciążyć psychikę, pozwolić jej na regenerację, wzmocnienie i dalszy rozwój. Kluczowe jest uwalnianie emocji i oporu oraz korekta swoich postaw w życiu. A tego nie robimy siłą (czyli z wykorzystaniem siły woli), tylko przez świadomą akceptację i WYBÓR oraz praktykę uwalniania oraz wprowadzania cech pozytywnych do swojego życia.
Zobaczmy co m.in. odróżnia ciężką pracę pozytywną (przynoszącą pozytywne rezultaty) od negatywnej (przynoszącej zbędne cierpienie):
Czytałem kiedyś wywiady z kilkoma gwiazdami muzyki, m.in. Gwen Stefani i Tiną Turner. Mówiły one, że pracowały latami, w tym wielokrotnie przez kilka dni pod rząd nie jedząc. Gwen pracując przy swojej pierwszej płycie zapomniała jeść przez 3 dni! Dopiero po 3 dniach ktoś się jej zapytał czy coś jadła.
TO się nazywa ciężką pracą, a nie wymęczenie już po 15 minutach pracy przy komputerze. Gwen DODAWAŁA energię do pracy i dlatego ją cały czas miała. Nawet nie potrzebowała jeść, by ją uzupełniać. Bo tak wygląda energia duchowa, która aktywowana jest na poziomie od 200 w górę. Nie trzeba zgolić łepetyny na łyso, założyć habitu i żyć wcelibracie, by mieć i konstruktywnie wykorzystać energię duchową. Zresztą mało który duchowny jest na poziomach 200+. Większość tylko uciekła “w habit”.
No ale “trzeba” żyć pozytywnie – to warunek. I to w 100% nasza odpowiedzialność. Tego także udawać nie można.
Gdy ja zaczynałem z Programem Wolność od Porno i z całym tym Serwisem, również pracowałem po kilkanaście godzin na dobę. Były dni, że miałem tyle energii, że także nic nie jadłem, bo nie musiałem. Energię miałem cały czas. Tylko uzupełniałem płyny.
Zaś przedtem, gdy pracowałem na etacie potrafiłem kiwać się przy komputerze w apatii już po 15 minutach od przyjścia!!! Raz prawie spadłem z krzesła przy moim szefie! Byłem wiecznie zmęczony i apatyczny. Bo takie miałem nastawienie do praktycznie wszystkiego. I byłem tak zaniedbany wewnętrznie. Chcę pokazać, że nie byłem, ani nie jestem supermenem. To czego doświadczam i realizuję może doświadczyć i zrealizować KAŻDY, kto wykona odpowiednią pracę W SOBIE.
Jeśli nasza sama praca zarobkowa nie jest jakoś super nadzwyczajna, to niech naszą postawą będzie, że jest to nasz środek do realizacji innych celów. Naprawdę nie musimy mieć super ciekawej pracy ale możemy wykonywać ją, jakąkolwiek by nie była, by środki z niej uzyskane konstruktywnie wykorzystać w swoim życiu. Już przez samo to powinniśmy na nią patrzeć przychylnie(j).
Jeśli nie będziemy się niepotrzebnie męczyć, to mając energię możemy znaleźć sobie drugą, a nawet i trzecią pracę! Nagle nasze zarobki wzrosną trzykrotnie. Nie musimy tak żyć cały czas ale przez jakiś okres, by zaoszczędzić pieniądze na coś ważnego dla nas.
Nie każdy musi być profesorem fizyki molekularnej. Świat naprawdę potrzebuje stolarzy, kierowców autobusów i wielu, wielu innych! I naprawdę nikt nie musi cierpieć w związku z tym jaką pracę wykonuje!
Odnośnie tego, co nazywam pracą wewnętrzną.
To nie jest jak robienie czegoś dodatkowego. To wszystko albo korekty w tym, co już robimy, albo zaprzestanie robienia czegoś negatywnego. Ludzka psychika i cały organizm mają wbudowany mechanizmy przywracania harmonii i zdrowia. Wystarczy tylko usunąć to, co je zablokowało. Tym samym np. uwalnianie emocji to stanie się tego świadomym i odpuszczenie oporu. Odczuwanie dzieje się samo – my nic nie musimy robić. Uwalnianie też dzieje się samo – my tylko musimy przestać się temu opierać.
Nie robimy więc nic dodatkowego, nic męczącego. Każdy argument typu “nie mam siły na nic dodatkowego” nie ma więc sensu, bo uzdrowienie nie zależy od dodatkowego męczenia się, tylko rozpoznania przez co się męczymy, chorujemy i zaprzestania robienia tego. Zdrowie i energia wrócą automatycznie.
Oczywiście mogą być niezbędne korekty typu zmiana pracy z tej, w której towarzystwo jest usposobione negatywnie. Możliwe, że niezbędna będzie zmiana znajomych jeśli nasi dotychczasowi znajomi nie wspierają nas, nie akceptują, nie zachęcają do zmian i są nawet gotowi nas ośmieszyć, gdy przyznamy się im do swoich słabości. Nie mamy ich nienawidzić, tylko unikać i trzymać się z daleka.
Konieczne jest zaprzestanie oglądania porno, jeśli to robimy, itd.
Odpuszczanie przywiązań do negatywności to również proces automatyczny, któremu wystarczy pozwolić się wydarzyć. Ale trzeba to wybrać. Naturalnie dopóki nie wykonamy także pracy wewnętrznej, to nawet zmiana pracy zarobkowej, którą wykonujemy spowoduje, że znowu trafimy na niekorzystne warunki. Bo podświadomie cały czas dążymy do realizacji naszej podświadomości.
To i wiele, wiele więcej stanowi proces uwalniania się z uzależnienia, któremu towarzyszy Program Wolność od Porno (i moja skromna osoba).
No co!? Nie można zareklamować i polecić swojego produktu (i to fantastycznego!)?! ;)

3. Odwaga (200)

Odwaga to pierwszy pozytywny poziom świadomości. Poziom, którego całościowy ładunek jest dodatni. Odwagę szanują wszyscy, wliczając największych łotrów w historii tej planety. Bo każdy podświadomie wyczuwa, że jest to cecha znamienita.
Naturalnie może zostać wykorzystana w przeróżne sposoby, w tym bardzo negatywne (co wiąże się z oszustwem i kłamstwem) – np. na wojnie.
Warto wiedzieć, że odwaga nie wyklucza odczuwania strachu!
Właśnie odwaga zakłada gotowość do zmierzenia się z nim W SOBIE. A także w życiu – w sytuacji, którą uznaliśmy za jego źródło. Dlatego też –
tchórzem nie jest człowiek, który czuje strach, tylko ten, kto podejmuje negatywne decyzje na jego podstawie.
Mój znajomy tak poznał swoją obecną żonę – “Boję się ale i tak to zrobię” (podejdę, poznam, porozmawiam, umówię się). Gdyby wybrał lub wyparł strach, nie poznałby swojej dziewczyny i nie miał teraz fantastycznego związku, własnego domu i pięknego życia. Nie oznacza to, że przestał czuć strach w swoim życiu w innych sytuacjach. Czuł! Ale zawsze podchodził do sytuacji, w których czuł strach z takim nastawieniem jak w przypadku poznania swojej żony – nie złapał się strachu, nie oparł się mu, tylko pozwolił mu płynąć, a on zrobił – wybrał – swoje. I dlatego jego rezultaty były i nadal są fantastyczne.
Przede wszystkim uznał swój strach i go zaakceptował. Był szczery. I dlatego pozostał w pozytywnym spektrum, działał z tego poziomu, dodał pozytywną energię do działania, więc i rezultaty miał i nadal ma pozytywne.
Ja też się bałem rzucić pracę na etacie i zacząć własny biznes, odpisywać na maile, pomagać w przeróżnych problemach, tworzyć nagrania, a także pisać artykuły. Ale oczyściłem się ze strachu i dziś robię to z przyjemnością (i chyba nieźle mi to wychodzi!). A byłem w takim samym położeniu jak każdy inny, kto zaczyna. Ja się taki nie urodziłem (oj nie!). Jak czuję strach, to działam pomimo niego ale pozwalam mu płynąć. Nie uciekam od niego i nie wypieram go.
Ale oczywiście zawsze możemy nasze wybory zrzucić na geny i wychowanie! Droga wolna! A słyszałem przeróżne i dużo bardziej absurdalne racjonalizacje! Nawet, że życie jest gdzieś zapisane! Wow! Pewnie wytatuowane na łydce Boga… o! dlatego mówi się “złapać Boga za nogi!” (sarkazm)
Czyli ciężką pracę negatywną przetransformowałem na pozytywną. Cały czas ciężko pracuję ale mam diametralnie inne rezultaty. I moi Klienci również.
Ja poznałem oba ekstrema – zarówno ciężką, męczącą, wymęczającą, nudną, nieefektywną pracę jak i pracę radosną, skuteczną, przynoszącą wspaniałe rezultaty (w tym zarobkowe). I nie zależy to od pracy ale od tego jak ją wykonujemy! Oczywiście i do tego należy podejść rozsądnie i rozeznać się w sytuacji. Radosne robienie papierowych modeli origami raczej nie doprowadzi nas do bogactwa. Rzeczywistość JEST jaka JEST. Jak ją rozpoznamy, dobierzemy odpowiednie działania przynoszące nam pozytywne rezultaty. Najlepiej więc wzorować się na tych, którzy te rezultaty już osiągnęli (i zbadać jak do tego doszło).
I szybko się zorientujemy, że większość ludzi sukcesu nie urodziła się w bogatych rodzinach, ani pozytywnych, ani w świetnych warunkach, ani nie radzili sobie świetnie w szkole… sukces więc zależy od czegoś innego.
Ja tych ekstremów doświadczałem w tym samym miejscu pracy. Co stało się dla mnie wystarczającym dowodem, że to nie praca jest źródłem męczenia się, tylko moje własne nastawienie do niej.
Możesz się męczyć ścierając trochę kurzu z półki i odkładać to miesiącami, a możesz to robić regularnie, szybko i przyjemnie, radośnie pogwizdując w trakcie.
Ja bardzo dobrze znam te mechanizmy i naprawdę każdy, z kim współpracowałem i kto męczył się w pracy, robił dokładnie to samo, co każdy inny, kto się niepotrzebnie męczy. Nie było wyjątków.
Po prostu spektrum negatywności jest bardzo ograniczone. Czasami jest pomysłowe, trudne do dostrzeżenia ale ostatecznie są to pewne typy mechanizmów i to dobrze poznanych. Są rozwiązania. Trwałe, skuteczne, często szybkie i proste (co nie musi znaczyć, że łatwe).
Przykładowo – strach i żal, którym kompletnie przestaniemy się opierać miną w 15-20 minut! Choćby się wydawały wszechogarniające i przytłaczające… gdy porzucisz przed nimi cały opór, to gdy pozwolisz sobie je odczuwać o 18:00, to miną do 18:20. Potem, za jakiś czas ujawnią się kolejne, głębsze ładunki tych emocji. I wtedy robisz to samo. Absolutnie się w to zagłębiasz na kwadrans i to mija. I po problemie, który u setek milionów ludzi ciągnie się nawet przez dziesiątki lat! Strach i żal utrzymywane i/lub którym się opieramy trwać mogą przez całe życie. I u setek milionów ludzi trwają! Bo cały czas coś robią – byle tylko odwrócić swoją uwagę od swojego wnętrza. A to telewizja, a to komputer, a to telefon, a to hipnotyzowanie mentalizacją. Przecież powszechne jest, że facet siedzący na kiblu nagle zainteresuje się składem Domestosa! Gdy wstajesz, to co robisz jako pierwsze? Włączasz radio czy telewizor pod pretekstem, by “dowiedzieć się, co się dzieje na świecie”? Ależ w rzeczywistości kompletnie Cię to nie obchodzi, co dzieje się na świecie! Włączasz radio/telewizor, by uciec od uczucia pustki, oporu, stresu i mentalizacji!
A rozwiązanie jest szybkie? Jest szybkie! Proste? Proste! Ale dla większości trudne, bo uciekali od emocji całe życie i mają o nich setki negatywnych przekonań i ogromny, podświadomy opór. Ludzie mówili mi, że woleliby zatańczyć nago w centrum miasta, niż poczuć strach czy wstyd… Dopóki tego nie zmienią, nic się nie zmieni. Warto zacząć od uwalniania dumy.
Więc na pytanie – “No ale co mi da rzucenie porno jak moje całe życie jest do d…?” masz odpowiedź – nie chodzi o rzucenie porno. Rzucenie porno to naturalna konsekwencja pracy nad sobą. I to nie jedyna konsekwencja. Praca z WoP to wejście na drogę wewnętrznego rozwoju, która gwarantuje uzdrowienie z uzależnienia, jeśli faktycznie ten wzrost się odbędzie. Czyli konieczne jest rozpoznanie wszystkich przywiązań, utożsamień, nawyków i korzyści z ich utrzymywania i ich przepracowanie, porzucenie, tudzież uzdrowienie. Oraz znalezienie innych odpowiedzi i rozwiązań na to, na co odpowiadaliśmy sesjami z porno.
Jeśli narzekanie na przeszłość jest dla nas ważniejsze od zdrowia, no to nikt cudów tu nie zrobi. Nawet Bóg Cię siłą do niczego nie przekona (bo to nie natura Boga). To tylko i wyłącznie Twój wybór. Ludzie trzymają się swoich racji nawet na desce grobowej… ich wybór!
Czym jest dojrzała odpowiedzialność również uczymy się w Programie WoP.
Często mnie zastanawia czy inni naprawdę tego wszystkiego nie rozumieją, czy tylko ukrywają proste fakty i biorą ogromne pieniądze za przekombinowane teorie i metody? Wielu Uczestników WoP przechodziło przez jakieś programy “Super mega samiec alfa, omega” czy inny “betakaroten”, “Kosmiczna, twarda jak Himalaje pewność siebie”, “Bądź jak Bond-Zorro-Rambo-hydraulik z marzeń kobiet” i inne! Wydawali na to po 2 000 zł, po 5 000 zł, robili to po 2 razy i więcej, mieli jakieś rezultaty, przez co się oczarowywali, że TO działa… a nadal są uzależnieni i po przerwach wracali do tego co zwykle.
Są cwaniaczki, które za jakieś programy nie wiadomo o czym biorą po 5 000 zł. Widziałem takie programy. Np. o pewności siebie… a przecież pewność siebie nie istnieje! To sprytna zagrywka marketingowa, by było nad czym pracować nawet całe życie. Każdy morderca, szaleniec i gwałciciel byli pewni tego, co robili…!!!
Cnota, która powinna Cię interesować to stanowczość/zdecydowanie (odpowiednio ukierunkowane – z odpowiednią intencją). Cnota ta kalibruje się na 245. Duma (zarozumiałość) to poziom 175. Czyli “odległość” między nimi jest dramatyczna (różnica w jakości). Ogólnie poziom świadomości, do którego powinieneś/powinnaś mierzyć to przynajmniej Rozsądek (400). A najlepiej Miłość i Miłość Bezwarunkowa. A jak jakiś XYZ spróbuje Ci wmawiać, że Miłość jest słaba, to przypominam, że Miłość jest kosmicznie wyżej od Odwagi – czyli np. gotowości, by wejść na linię ognia karabinu maszynowego. Ten kto mówi o Miłości coś negatywnego, pojęcia nie ma czym jest Miłość, bo nigdy jej nie doświadczył.
Ty nie szukaj pewności siebie, tylko wzrostu w świadomości!
Uwolnij strach, wstyd i winę, a pojawi się radość własnego istnienia. A Twoja wartość jest niezmienna, tylko ewentualnie jej nie czujesz, bo czujesz wstyd, winę, żal, opór, strach, etc. A “pewność siebie” to nie jest żadna pewność SIEBIE, tylko pewność swoich decyzji, ich intencji, działań, celów. No bo jak świadomie chcemy seksu, a podświadomie nie chcemy odczuwać wstydu i bólu związanych z niezbędnym działaniem i ewentualną porażką, bo jesteśmy zbyt dumni na to, no to nie jesteśmy pewni co tak naprawdę wybieramy/wybierzemy, a nie nie jesteśmy pewni siebie! Ale to jak postrzegasz siebie wpłynie na ten wybór – nie wybierzesz niezbędnego działania (zakładającego porażki i błędy), tylko wybierzesz pozorny komfort psychiczny i uniknięcie emocjonalności. A potem Twoje ego wykorzysta to, by jeszcze bardziej Ci dowalić winą.
Bo w życiu wybierzemy co najwyżej to, na co podświadomie uważamy, że zasługujemy. Żadna pewność siebie tego nie zmieni, tylko oczyszczenie z podświadomych wstydu i winy. “Pewność siebie” na poziomie wstydu, to pewność tego wstydu i mentalizacji odbywającej się na jego podstawie…
Jak nie wiesz po co podchodzisz do kobiety lub względem tego czujesz wstyd i nie chcesz zostać odrzucony, więc to ukrywasz, to co zmieni ta mistyczna “pewność siebie”. G**no! Bo nie chodzi o Ciebie, tylko o to, czego nie chcesz poczuć (a co już masz w sobie)! Czyli chodzi o intencję.
Ale jak się oczyścisz z oporu, wstydu, winy, strachu, to automatycznie podejdziesz uśmiechnięty, spokojny i w naturalny, przyjemny sposób przekażesz kobiecie o co Ci chodzi. I nawet jak Ci odmówi, to się nie wydarzy żadna tragedia. Bo Twoją intencją nie będzie już uniknąć kapki emocji.
Nie potrzebujesz do tego skomplikowanych teorii psychologiczno-ewolucyjnych przekazywanych przez doktoro-humanisto-psychologo-łozejuzsmaryjo-nie-wiadomo-kogo ludzi!
Oczywiście są wspaniali, wybitni, kochający, mądrzy specjaliści, którym powinniśmy się oddać całym sercem, szczególnie jeśli naprawdę całe życie zaniedbywaliśmy siebie. Ale nie dajmy sobie wkręcić cuda-wianków, że do normalnego, zdrowego życia potrzebujemy wiedzieć 1 000 faktów o enzymach mózgowych… np. 5-hipo-lito-margerito-dipso-czipso-notoninininiiiiiiiiinie.
Ja o tym mówię w wielkim skrócie, bo niektórzy potrzebują pewnych faktów, by w ogóle uwierzyć, że porno niszczy mózg. Bez tego nie wezmą się za siebie. Niemniej do samego wyzdrowienia ta wiedza kompletnie nie jest potrzebna. Ale jeśli fotografia skanu mózgu zniszczonego wieloletnim oglądaniem porno przestraszy kogoś na tyle, że przestanie wypierać swoje uzależnienie i weźmie się za siebie – mission accomplished tej informacji! Po prostu to cała jej rola.
Do zmierzenia się z prawdą na swój temat odwaga często jest niezbędna.
Zobacz – jeśli chcesz poznać kobietę, a boisz się i wstydzisz, czujesz bezsilność, to co Ci da pewność siebie? Wierzysz, że jej potrzebujesz, bo usłyszałeś od kogoś, że “mężczyzna ma być pewny siebie”? Co to w ogóle znaczy? Do czego to ma prowadzić? Problemem nie jest brak pewności siebie, tylko zmiana intencji – z ucieczki od emocjonalności do zmierzenia się z nią i oczyszczenia z toksyn zalegających w psychice. To co powszechnie nazywa się “pewnością siebie” pojawi się samo, bo nigdy tego nie straciłeś/aś. Tylko obciążyłeś/aś nagromadzeniami emocjonalnymi. Ty TERAZ masz przyznać się przed samym/samą sobą, że czujesz wstyd i strach, a nie liczyć, że jakaś magiczna “pewność siebie”, która jest gdzieś w świecie zabierze to od Ciebie.
Poza tym – kim jest w ogóle to “siebie”, którego chcesz być tak bardzo pewnym/ą? A nie jesteś go JUŻ aż za bardzo pewny/a? Każda myśl jaką widzisz w umyśle jest dla Ciebie prawdą i rzeczywistością. Strach i umniejszanie sobie to dla Ciebie fakty. Każda negatywna opinia o sobie, o swoim życiu, przeszłości, itd. jest dla Ciebie prawdziwa… tego chcesz być pewien/pewna? Przecież już jesteś i właśnie dlatego masz problemy!
Ty masz to WSZYSTKO zacząć kwestionować, a nie upewniać się jeszcze bardziej!
Proste – “TO jest za trudne dla mnie!” I co? Przecież to jest pewność siebie! Jesteś pewny/pewna tego TWOJEGO przekonania! Twoje marzenie się ziściło! Masz pewność siebie! Brawo! No to teraz wio do realizowania swoich marzeń!
“TA praca jest zła i nudna i nie mogę zrealizować w niej swojego potencjału” – Brawo ponownie! Jesteś pewny/pewna siebie!
Widzisz jakie to proste, ta cała pewność siebie? Już ją masz!
“TO mi się nie uda”, “To nie zadziała w moim przypadku” – to wszystko przykłady pewności siebie. Tylko oczywiście “siebie” na niskim poziomie świadomości. Czyli to pewność, że negatywne przekonania i emocje np. strachu, wstydu, oporu, na bazie których powstały są rzeczywiste. A pozytywne nie są.
Każdy na tej planecie jest pewny siebie. Ale niby dlaczego jesteśmy pewni tylko tego, co negatywne, a wątpimy w to, co pozytywne? Bo jesteśmy niepewni siebie? Nie. Po prostu jesteśmy cholernie zarozumiali i dumni. Wybieramy pysznie swoją małość – ego – i wszelkie związane z tym korzyści.
Katar też jest rzeczywisty i realny ale trwa dopóki się z niego nie uzdrowisz. Pytanie tylko czy na bazie kataru warto tworzyć negatywną wizję siebie, świata, swojego losu, etc.? Jeśli zaś katar wystarczy, by nie iść na lekcje, to dziecko będzie go utrzymywać i traktować jako bardzo cenny! Ale mądre dziecko szybko go uleczy i przygotuje się do lekcji. Dosłownie i w przenośni. Bo nie mówię tylko o ludziach w wieku 5-18 lat.
Jeśli więc wolisz wierzyć, że nie masz pewności siebie i musisz ją zyskać… good luck! Jest pełno ludzi, którzy chętnie przyjmą Twoje pieniążki za pomoc w realizacji Twojej pogoni za tą iluzją.
Chodzi mi o to, że można spędzić mnóstwo czasu, pieniędzy i energii na coś, co jest błędne lub fałszywe w samym założeniu. Setki milionów ludzi wierzy, że jak będą pracować JESZCZE CIĘŻEJ, to w końcu się im uda… I jak się JESZCZE BARDZIEJ ZMUSZĄ, to NARESZCIE zrealizują swoje marzenia… a ile z tych osób realizuje swoje marzenia i im się udaje? Bardzo niewielu. No ale zawsze można pracować JESZCZE ciężej! W końcu może ktoś doceni i nagrodzi nasze cierpienie i samopoświęcenie. Ulituje się. A jak nie za życia, to przecież Bóg po śmierci… taaaaaaaak…
Wraca temat ciężkiej pracy – jeszcze silniejsze zmaganie W SOBIE nic nie zmieni. Robienie dalej tego samego da Ci dalej to samo!
Ale jeśli ciężką pracę rozumiemy jako aktywne dążenie do realizacji celów poprzez np. wstawanie nie o 7 rano, tylko o 6, przyjście godzinę wcześniej do pracy i chętne działanie ku ustalonym celom przez godzinę dłużej – to jak najbardziej!
Pamiętaj, że jest OGROMNA różnica między tym, czego chcesz i co Ci się wydaje, a czego naprawdę potrzebujesz i co jest niezbędne.
Ja (sprze)daję ludziom to, co chcą ale daję to, czego NAPRAWDĘ POTRZEBUJĄ.
Jedno i drugie zazwyczaj się pokrywa ale zdobycie kobiety na siłę, gdy nadal nosimy w sobie dużo wstydu, winy, gniewu, frustracji nie jest zbyt mądrym podejściem. Można poświęcić na to mnóstwo czasu i nerwów i zdobyć kobietę, a nie potrafić relacji utrzymać, nie mieć nawet trwałej erekcji, by w ogóle mieć seks… i co wtedy?
Aczkolwiek czasem właśnie druga osoba stanowić będzie dla nas wystarczający pretekst, by zrobić to, co niezbędne, by żyć odważnie, śmiało, mądrze i męsko. Często takim pretekstem staje się dopiero ból po stracie cennej relacji.
Każda osoba to przypadek indywidualny.
Wielu chłopców naprawdę wierzy, że kobieta zmieni ich i ich życie. Ja też w to wierzyłem. Tylko pytanie dlaczego około 1/3 ludzi, z którymi współpracuję ma partnerki lub żony? Mają dziewczynę/żonę, a mają ten sam problem, co chłopak, który nigdy dziewczyny nawet nie trzymał za rękę!
Mnie nie zmieniła kobieta, tylko ból po jej utracie zmusił mnie do wdrożenia poważnych zmian w sobie i swoim życiu! :)
Ja naprawdę wiem lepiej, czego potrzebują uzależnieni. Bo gdyby uzależnienie wiedzieli czego potrzebują i potrafili to osiągnąć, to nie mieliby problemów! A mają i to bardzo poważne! Słuchając się więc ich, nie tylko nie pomógłbym im ale robiłbym im krzywdę tak jak oni sami sobie robią!
Lekarz przepisuje pacjentom to, czego chcą czy to czego potrzebują do wyzdrowienia? Gdyby lekarze przepisywali pacjentom to, co się tym pacjentom wydaje, to umieralność chorych wzrosłaby kilkusetkrotnie!
Program WoP przeprowadza przez proces wewnętrznej zmiany – wzrostu świadomości – dzięki czemu sami znajdujemy w sobie energię, chęć, odwagę i cechy niezbędne, by np. kobiety zacząć poznawać i się przy tym nie męczyć. Przepracowujemy PRZYCZYNY WYBIERANIA pornografii oraz porzucamy korzyści jakie z tego mieliśmy. I wiele, wiele więcej. Do niektórych działań trzeba się kopnąć w tyłek ale do większości potrzebne jest wewnętrzne zharmonizowanie, skorygowanie obecnych działań… więc trzeba przestać żyć nieświadomie. Trzeba przestać żyć próbując wszystkiego po omacku i użalać się, że co chwila walimy głową w ścianę.
Pamiętajmy, że niskie emocje, opór, ból, wątpliwości nie są zarezerwowane tylko dla biednych czy dla nas. Multimilionerzy odczuwają ból i strach tak samo jak my! Jedna z różnic polega, że oni klarownie budują wizję – cel – którą zamierzają osiągnąć. Nie potrzebują pewności siebie, tylko pewności, że ich wizja – cel – jest pozytywna, mądra, że ktoś tego w ogóle potrzebuje. A jak uzyskują tę pewność? Wymyślają ją w swoich głowach? Ludzie zarozumiali tak.
Ale ludzie dojrzali badają rynek, pytają klientów, konsultują się z innymi ekspertami, etc. Cały czas badają rzeczywistość – poznają ją. Wykonują całą tą mądrą pracę, by po prostu nie działać na oślep. Żyją rzeczywistością, a nie majakami swoich umysłów.
Nikt z nich nie wchodzi w biznes, by udowodnić sobie czy komuś swoją wartość. Bo ich podejście do siebie jest zdrowe – nie ujmują sobie, nie glamoryzują nikogo. Żyją trzeźwo i w oparciu o rzeczywistość. Patrzą na rzeczy, na świat, na ludzi, na siebie takimi jakimi są. Szanują opinie innych, nie kłócą się ale też nie przebywają z ludźmi o negatywnym usposobieniu.
Oczywiście jest wielu, którzy bogacą się na urojeniach utrzymywanych przez miliardy ludzi.
Więc po co komu pewność siebie, jeśli wystarczy się zgodzić z kimś, kto nas krytykuje i… tyle! “Masz rację”. Po problemie. Nikogo do niczego nie trzeba przekonywać. Nie żyłoby się tak prościej?
Poza tym ja naprawdę wolałbym, żeby np. kibole nie byli tak pewni siebie. Czyli pewni swojej dumy, niechęci do innych ludzi i gniewu. Wolałbym aby Hitler nie był tak pewny siebie, to świat uniknąłby masowego mordowania się ludzi. Wolałbym aby gwałciciele nie byli tak pewni siebie. Wolałbym aby złodzieje nie byli tak pewni siebie. Wolałbym aby mafiozi nie byli tak pewni siebie. Wolałbym aby uzależnieni nie byli tak pewni “siebie”.
Nie chodzi więc o samą odwagę czy tzw. pewność siebie. Chodzi o wewnętrzny spokój (niezależność od emocji) i świadomość swoich intencji i celów. Można czuć strach, a i tak zrobić to, co ważne. Pytanie tylko co z jakich powodów? Co chcemy przez to osiągnąć? Odpowiedź na te pytania jest kluczowa. A nie szukanie w świecie magicznych sposobów na zyskanie jeszcze bardziej magicznych i wyidealizowanych, czyli odrealnionych, cech charakteru.
No bo jeśli codziennie oglądasz porno, to jesteś pewny/pewna, że to jest najlepszy wybór! Ja naprawdę wolałbym, abyś był/a tego mniej pewny/pewna…
Zresztą warto to wreszcie powiedzieć – cały przemysł samorozwoju czy rozwoju osobistego to jedna wielka ściema. Ok, można podzielić ludzi zajmujących się tym na 3 kategorie:
1. Profesjonaliści, ludzie dobrej intencji, którzy faktycznie pomagają innym osiągnąć rezultaty. Ich praca ma ogromną wartość. Takich jest mniejszość.
2. Naiwni z dobrą intencją – czyli ci co chcą dobrze ale po prostu to co mówią nie uwzględnia wzrostu świadomości. Takich jest najwięcej.
3. Ludzie o złej intencji, którzy po prostu doją i doją, i doją, i doją naiwnych. Tych jest dość sporo ale nie bardzo dużo.
Na tym się rozwodzić nie będę. Wystarczy, że TY się zastanowisz (a nie beznamiętnie będziesz się wpatrywać w swój bełkoczący umysł) – Twój umysł NIE MOŻE myśleć z wyższą jakością, niż Twój poziom świadomości i aktualny poziom energetyki. Możesz karmić się wiedzą, różnymi informacjami, a Twój poziom zrozumienia nie przekroczy “twardego sufitu” i nic się nie zmieni. Ten mechanizm doskonale widać w komentarzach pod artykułami na tym Blogu. Poziom zrozumienia kompletnie nie pokrywa się z tym co przekazuję. To często kompletny bełkot lub zupełne zignorowanie treści i dalej powtarzanie tego samego, czyli swoich myśli.
I wiele z tych osób kupuje różne kursy, podręczniki, bierze udział w różnych programach samorozwojowych… i rezultaty mają w najlepszym razie tymczasowe.
Bo umysłu, ani ego nie można zmienić! Nawet jak je nakarmisz najbardziej konkretną wiedzą, to jeśli będziesz w niskiej świadomości, to i tak nie wykorzystasz tej wiedzy zgodnie z jej przeznaczeniem! Potkniesz się o własne nogi (w tym kontekście, o własne myśli).
I wielu ludzi doskonale o tym wie – i produkować będą setki coraz to nowych programów i nazywać je odkrywaniem jakichś wielkich tajemnic i sekretów, które MUSISZ poznać, by zmienić swoje życie. A w rzeczywistości to zwykłe bzdury marketingowe, które oczarowują Twój małpi umysł.
Ty się masz oczyścić z syfu, który już nosisz w sobie, a nie karmić do granic możliwości obciążoną psychikę jakimś bełkotem 20-kilkulatków, którzy poczytali sobie trochę NLP czy innych durnot.
Oni mogą mieć efekty z tą wiedzą, bo są na zupełnie innym poziomie świadomości, niż Ty. Taka osoba powie kobiecie jak wspaniale byłoby zamknąć oczy i czuć jak energetyzująco przyjemnie dłoń przesuwa się po jej ramieniu dając jej niepohamowaną przyjemność i ona się będzie wić z rozkoszy. Bo oni dali jej pozytywną energię. A przyjdzie sobie Janusz z Katowic na poziomie gniewu czy dumy i zacznie to papleć kobietom, to się tylko wkurzą, że słyszą jakiś bełkot zamiast zwykłe – “Cześć, pięknie wyglądasz, jestem Janusz”. Janusz wydał pieniążki ale nie będzie miał rezultatów, bo emanuje energią negatywną, a nie pozytywną, a jego intencją nie jest dać, tylko wziąć. Pozytywnej energii zaś nie wyczarujesz siłą. Dojrzałości udawać nie można. Taki Janusz jeszcze zacznie czytać o energiach i próbować czarować zamiast się dojrzale, męsko wziąć do rozsądnej roboty.
Kolejna ściema – motywacja. Motywacja nie bierze się z zewnątrz! Jeśli my musimy się motywować do realizacji własnych celów i obowiązków, to problem nie leży w braku motywacji! Problem leży w zaniedbanej, obciążonej psychice, naszym nastawieniu i intencjach oraz własnym podejściu do swoich celów i obowiązków.
Naprawdę sądzisz, że musisz się zmotywować do pracy, do sprzątania, do pójścia na siłownię? Naprawdę dalej chcesz wierzyć, że problem leży w braku tzw. motywacji? Bzdura! Problem leży w nieświadomości Twoich intencji. I Twoje ego bardzo chętnie oczaruje się (Cię) mistyczną motywacją i zacznie jej szukać, pożądać.
No ale jest mnóstwo ludzi, którzy chętnie przyjmą duże pieniążki od tysięcy ludzi, by posłuchać jak krzyczą, by się inni wzięli do roboty. I wszyscy klaszczą, skaczą, drą japy, a potem wracają do swoich żyć w otumanieniu przez kilkanaście dni i wszystko wyhamowuje do tej samej mierności, która nigdy nie ulegnie zmianie.
Motywowanie innych to próba przegadania ich własnych, non stop paplających umysłów! I co? Przecież już wiemy, że bełkotanie umysłu to proces nieskończony, ciągły i kompletnie bezosobowy! Trwać będzie, dopóki trwa jego źródło. Czyli emocje i opór, w tym podświadome. Nie pomoże tu żaden odstawiony jegomość, który mówi nam jacy ważni jesteśmy, jakie musimy mieć ukryte talenty i jak świat nas potrzebuje… LOL! Większość z takich osób należy do drugiej kategorii – ludzi życzących dobrze ale naiwnych.
Wystarczy ignorować ten cały bełkot i robić swoje – realizować ustalony plan. A po drodze oczyszczać się z ujawnionych negatywności. Bo detoks będzie się odbywał i jego odbycie jest konieczne.
Tony Robbins na jednym wykładzie dla tysięcy ludzi powiedział prawdę – “Większość z was nie nadaje się do prowadzenia biznesu, nie poradzi sobie”. Nikomu więc nie lizał tyłka. I wielu uratuje to przed bolesnym rozczarowaniem! Ale on to mówił z ogromnie wysokiego poziomu świadomości – widzi i rozumie rzeczywistość. I rozumie, że prowadzenie biznesu wiąże się z osiągnięciem pewnego poziomu świadomości, czego większość ludzi nie wybiera.
Osoba mądrze prowadząca biznes to zazwyczaj osoba niezwykle dojrzała, która poświęciła mnóstwo ze swych przywiązań, rozpraszaczy i na pierwszym miejscu postawiła realizację celów, a nie swój komfort. Tylko o tym możnaby napisać kilka książek.
Większość ludzi kompletnie nie widzi ani rzeczywistości, ani jej nie rozumie. Widzą wyłącznie bełkot swoich umysłów.
A co z tym robimy? Kto pamięta? :)
W swoim umyśle nigdy nie zobaczysz pozytywnych myśli na swój temat, dopóki masz zaniedbaną psychikę… bo niby skąd miałyby się wziąć!?
Rolą umysłu nie jest Cię dowartościowywać, ani motywować!
Znajdziesz w nim natomiast racjonalizacje i usprawiedliwienia tego, co już w sobie nosisz. M.in. dlatego bogaty będzie się dalej bogacił, a biedni stawał się coraz biedniejszy.
Umysły obu “grup” ludzi działają w taki sam sposób – chronią i racjonalizują zawartość ich podświadomości – głównie emocji, oporu i negatywnych przekonań zbudowanych jako ich racjonalizacje. Tak to wygląda.
Dlatego jak ktoś znowu uwierzy w wierutną bzdurę – “Mój umysł jest gorszy”, to nic się nie zmieni. Nie jest gorszy, tylko zasila go niska energia, której racjonalizacji sam/a się właśnie złapałeś/aś! Pracuje odpowiednio z taką energią jaka została mu dostarczona. A Ty z intencjami jakie sam/a wybrałeś/aś.
Jeśli po tym artykule czujesz się zagubiony/a ale jesteś zdeterminowany/a do zmiany – jesteś na dobrej drodze!
Bo nie potrzebujesz pewności siebie, ani motywacji, tylko ustalenia kierunku – rezultatu, rozpoznania co do niego prowadzi i wykonania tego. Jeśli jest to cel pozytywny – bądź GO pewien/pewna! A nie licz, że nagle, magicznie umysł zacznie Ci kibicować! Gdzie tam – od razu powie Ci, żeś marny kawał le fumier. :D
I co wtedy? Rozpacz czy środkowy palec dla tej myśli i działanie?
Po drodze ujawni się cały nagromadzony szajs (często nawet przed postawieniem pierwszego kroku ujawni się go bardzo dużo). A jeśli zapiszesz się na współpracę ze mną, to Cię jeszcze w tym kontekście przycisnę :)
Ale jeśli tylko chcesz uniknąć emocji lub znaleźć coś, co wykorzystasz jako usprawiedliwienie swojej apatii, żalu, wstydu, winy, gniewu, poczucia braków, świadomości ofiary… znajdziesz to! Bo znajdziesz to, czego szukasz.
A sukces zostawia ślady…
Więc, od dzisiaj – każda negatywność, którą czujesz to okazja do nauki odpuszczania oporu, do jej akceptacji i uwolnienia na stałe. A każda negatywna myśl to okazja do nauki praktyki ignorowania tej patologicznej bełkociny!

Podziel się tym artykułem!

Napisz komentarz!

Zasubskrybuj
Powiadom mnie o
guest
34 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Bartek

Jak Ty mi otworzyłeś oczy chłopie jedyne co mogę powiedzieć to dziękuję a dalej jadę z tematem sam! Zdrowia!!

Lucyna

Wytrwałość to cecha która łączy większość dzisiejszych miliarderów którzy urodzili się w wielkim ubóstwie i biedzie. Postanowili sobie że za wszelką cenę wyjdą z tego niskiego poziomu życia i wytrwale uczyli się i pracowali. Był to na przykład Chińczyk Jack Ma. Znasz jego historię Piotrze? Jest twórcą jedno z największych przedsiębiorstw świata e-commerce o nazwie Alibaba.

Paweł

Piotrze, czy jestes pewien, ze to co pisze pan Hawkins na temat kalibracji, jako narzedzia do poznawania prawdy jest prawda? Ja zaczynam powatpiewac, czytajac miedzy innymi takie artykuly jak ten:https://nczas.com/2019/10/23/w-odmetach-lewackiego-szalenstwa-sad-zgodzil-sie-na-operacje-zmiany-plci-u-siedmiolatka-chca-wykastrowac-chlopczyka/, i wiele, wiele innych. Mam na mysli to, iz uwazam, ze na naszych oczach zaczynaja sie wypelniac proroctwa biblijne, ze “bedzie tak zle, jak jeszcze nigdy nie bylo” i sam Bóg bedzie musial tutaj na ziemi interwniowac, zeby skonczyc, to, co sie tutaj wyrabia. Co mam na mysli: artykul powyzej, legalizacja pedofilii, cywilizacja smierci (aborcje), itd, itp. Musi Jezus przyjsc na ziemie i zrobic porzadek. Uwazam ze Miecz, ktory On przyniesie, to nie bedzie zaden Miecz Prawdy, tak jak pisales, tylko to bedzie miecz doslownie. Ktos musi ukrocic to szalenstwo. Gdyby bylo tak, jak ty piszesz, ze zycie caly czas trwa, ze sad ostateczny wydarza sie w kazdej chwili, o karmie itd, to jakich czasow, my jako ludzie dozyjemy? Jakie rzeczy nam przyjdzie jeszcze ogladac? Jakie straszne rzeczy. Przeciez to wszystko, co sie dzieje na swiecie zmierza w bardzo, bardzo zlym kierunku. Piszesz, zeby nie walczyc. To co ma ten biedny ojciec tego synka zrobic? Zaakceptowac patrzyc, jak mu niszcza dziecko. Tu wlasnie trzeba walczyc wszelkimi mozliwymi sposobami. Znowu mam watpliwosci, co do wizji Boga pana Hawkinsa, twojej itd. Musi ktos cos zrobic i tym kims bedzie Jezus.

Paweł

Jeszcze chcialbym cos dodac Piotrze. Czy zyjac i mieszkajac w obozie koncentracyjnym, mozna “wzrastac”, stawac sie lepszym itd, poniewaz nasi “panowie” chca nam wlasnie taki oboz koncentracyjny zafundowac?: http://www.prisonplanet.pl/nauka_i_technologia/id2020_prowadzi_programy,p1499161276
Kiedys chyba pisales, ale nie moge znalezc, ze ilosc ziem, światow, planet, jest nieskonczona. Jezeli na tej ziemi, na ktorej teraz zyjemy, bedzie naprawde zle, w sensie takim, ze beda w majestacie prawa gwalcone dzieci( legalizacja pedofilii), zabijane dzieci ( aborcja), jeszcze czytalem ze sa plany “aborcji” do kilku miesiecy po urodzeniu, jezeli ten swiat bedzie tak wygladal, albo jeszcze straszniej, to jak tutaj zyc? Jakie dusze tutaj beda trafialy? Najgorszych zwyrodnialcow? Czy inne dusze bedu trafialy do innych- lepszych swiatow?

Dzonek

Pozwole sobie sie wtracic i cytujac ta wypowiedz: “A co takiego strasznego jest dla Ciebie w aborcji? Czy chociaż rozumiesz z jakich powodów decydują się na nie kobiety?
Dlaczego wg Ciebie powinno być to zabronione?, jestem zdumiony Piotrze, ze ty- czlowiek na wysokim poziomie swiadomosci( 400?, 500?,600?), racjonalizuje mordowanie nienarodzonych dzieci, podczas, gdy w innym miejscu pisze o niejedzeniu miesa, bo biedne zwierzeta sa zabijane. Eh…
Stosujac analogie, do tego co napisales, ja moge napisac cos takiego: A co takiego strasznego jest w gazowaniu ludzi w komorach gazowych? Czy chociaz rozumiesz, z jakich powodow decyduja sie na to ci, ktorzy ich gazuja? Dlaczego wedlug ciebie powinno to byc zabronione? Moze Piotrze niech skalibruje cie ktos, kto jest rzeczywiscie na poziomie swiadomosci wspierajacym zycie, bo sadzac po twojej wypowiedzi, ty zycia nie wspierasz, a wrecz zachecasz i racjonalizujesz odbieranie zycia bezbronnym istotom. Na jakim rzeczywiscie poziomie swiadomosci jestes? Dam ci podpowiedz- ponizej 200.

Mateusz

“Czy zdajesz sobie sprawę, że Duch wchodzi w ciało dziecka dopiero w 3-cim miesiącu ciąży? Czyli do 3-go miesiąca nie ma świadomości, która mogłaby doświadczyć bólu.
Ile rzeczywistości znasz?”
Nie zabierając opinii z ciekawości chciałbym zapytać – skąd to wiesz?

Marcin

A co jeśli to kretyni się do nas się kleją i pracujemy lub często jesteśmy w miejscu gdzie są? Trudno wzrosnąć w takim miejscu i toksycznym towarzystwie oraz czuć się dobrze cały czas.Nie można być bezpieczny, radosnym i pozytywnym nie można być sobą. Cały czas jest się w stanie ostrożności aby nie dać im pożywki dla ich negatywności oraz aby nie przejąć ich negatywnych programów .

Marcin

“To nie kretyni, tylko ludzie, którzy reprezentują Twój poziom świadomości, podświadomość, intencje i przekonania, w które wierzysz.
To Ty, można rzec, ich tworzysz w swoim życiu.”
Ok ale czy mógłbyś mi Piotrze dokładniej to wytłumaczyć w jaki sposób ja ich tworzę? Wiem że mogę tworzyć swoje życie ale innych ludzi? Oni są jacy są i się nie zmienią.
Może nie są kretynami ale zachowują się tak to pewne. Mówię Ci gdybyś ich poobserwował, posłuchał co mówią (lub dźwięki wydają) i przebywał z tymi ludźmi to może też byś nie wytrzymał i doszedł do takiego wniosku jak ja. A szczytem jest to że ci głupole jeszcze uważają się za lepszych od innych. Gdzie nie pójdę do pracy to zawsze muszą tacy tam być. Fabryki to ich najczęstsze miejsce występowania więc lepiej unikać tych miejsc i nie pracować tam bo to nie ma sensu ani przyszłości.

Marcin

“W taki, że utrzymując negatywne przekonania o innych ludziach, podświadomie ze wszystkich możliwych miejsc będziesz wybierał tylko takie, gdzie takich ludzi spotkasz.”
A jakie przekonania utrzymywać cały czas na temat wszystkich ludzi? Ale też nie mogę stać się naiwny i ślepy.

“I ile jeszcze musisz się wycierpieć, by zrozumieć, że to nie jest przypadek?”
Wiem. To naprawdę nie może być przypadek no gdzie nie pójdę w każdej szkole w każdej pracy cały czas to samo ciągle negatywni ludzie co się dobierają do mnie i przejawiają podobne zachowania. Takie Moje życie to takie Deja vu.

Marcin

“A szczytem jest to że ci głupole jeszcze uważają się za lepszych od innych.
A Ty się uważasz za gorszego od innych.
I kto postępuje głupiej?”
A to tylko mój umysł którym nie jestem ma głupie myśli i mnie za takiego uważa? A co mam być nadęty i dumny? Pewny tylko swojego, uważający się za lepszego? Czy poważny, wkurzony zajmujący się tylko sobą. Sam już nie wiem na pewno nie taki jaki jestem – wiesz jaki nieśmiały,frajerowały,ciapowaty,zamyślony,niepewny,słaby,łatwy,niemęski,cichy,spięty,stresujący,bojaźliwy,smutny,niedojrzały,niesamodzielny,nieopanowany,bez energii,rozkojarzony- i byłem przez całe życie, bo to chyba najgorsze postawy jakimi można się kierować w życiu. Które kierują prosto do grobu.

Mateusz

Nie trzeba się mocno wysilać by znaleźć przykład na to że pragnienie utrudnia osiągnięcie sukcesu. Tak więc pytanie “jak mam osiągnąć sukces jeżeli go nie pragnę?” jest dla mnie totalnie bez sensu. Chciałbym natomiast zapytać o coś innego, aczkolwiek związanego z tym samym. Po co mi sukces jeżeli go nie pragnę? Co to za sukces? Przecież jeżeli przestanę go pragnąć to nie będzie miało dla mnie znaczenia czy go osiągnę. Zgadzam się – będzie łatwiej. Ale osiągnięty sukces nie będzie już cieszyć, a z czasem pojawią się nowe pragnienia. Piszesz że miliarderzy ciągle się uczą – robić następne biznesy. Piszesz że to oznaka wysokiej świadomości. A czy nie chciwości przypadkiem? Mają miliardy, podcierają się papierem toaletowym ze złota, opychają się deserami z jadalnym złotem, noszą zegarki droższe niż majątek niejednej osoby żyjącej w dobrze rozwiniętym gospodarczo kraju (różniącym się od zwykłego zegarka za 2 stówy ceną i obecnością złota i brylantów). Może po prostu zbierają na grafenowe sushi, albo lody z aerożelu (czy jakiejś innej wielokrotnie droższej od złota substancji), bo jadalne złoto już się przejadło. A przecież właśnie to nazywa się dzisiaj sukcesem. I do tego właśnie powinniśmy dążyć? Jak to jest że tylu ludzi sukcesu wydaje swoje pieniądze na takie trucizny? Dlaczego oni także borykają się z uzależnieniami. Według statystyk osoby z wyższym wykształceniem częściej sięgają po pornografię od osób bez wyższego wykształcenia. Fakt bez wykształcenia można osiągnąć sukces, ale dalej większość ludzi którzy coś osiągnęli je ma. Dlaczego gwiazdy popełniają samobójstwa? Dlaczego gwiazdy biorą narkotyki? Skąd biorą się ludzie pokroju Stevea Jobsa? Koleś był człowiekiem sukcesu, genialnym wynalazcą, wizjonerem, poprowadził założoną przez siebie firmę do spektakularnego sukcesu. Ale jego życie prywatne to była taka sama porażka jak np. moje. Kolesia nikt nie lubił, pracownicy jego firmy go unikali, kiedy wchodził do windy to wybierali schody. Nie był kochany przez żadną ze swoich partnerek. Co mogło być powodem tego stanu rzeczy? Odniósł sukces jak mało kto kiedykolwiek, czyli teoretycznie wykonał pracę niezbędną do wzrostu poziomu świadomości. Czemu więc nie przełożyło się to na sukces w życiu prywatnym?

Mateusz

Wow. Dużo tego. Ale jeżeli chodzi o sukces – dobra, zapytałem o sukces wg. niewłaściwej definicji.
“Czy ktoś Ci broni zrobić coś DLA innych?”
Wygląda na to że ja. Nie potrafię wykrzesać z siebie chęci do robienia czegokolwiek dla innych. Nie jestem z tego powodu zadowolony, ale nie zupełnie wiem co mogę z tym zrobić.
“Co Cię to obchodzi kto i co nazywa sukcesem?”
Właściwie to nic. Po prostu przywykłem do używania powszechnie przyjętych przez społeczeństwo definicji.
“A co Ty nazywasz sukcesem DLA SIEBIE i dlaczego?”
Nie wiem co jest dla mnie sukcesem. Chcę być prawnikiem – bo z czegoś trzeba żyć. A w wolnym czasie chcę grać ciężką muzykę – z tego nie wyżyję raczej, bo to niepopularne (i prawdę mówiąc nie wiem czy chciałbym mieć możliwość życia z tego – wytwórnie narzucające artystom swoje widzimisię, koncerty z playbacka bo nagłośnienie zespołu rockowego więcej kosztuje, itd., podejrzewam że grając co weekend w jakimś małym klubie byłbym zadowolony) – to jest moja pasja.
Ale czy zdobycie tego jest dla mnie sukcesem? Nie jestem pewien czy będę szczęśliwy gdy to zdobędę. Kiedyś sam mi napisałeś że metal drenuje ludzi z energii. Problem w tym ze ja nie mam pomysłu na inną muzykę – trudno żebym miał kiedy od 15 lat siedzę w metalu. Napisałeś mi także, że te moje “cele” to tak naprawdę ucieczka od innego problemu i powinienem zacząć latać za dziewczynami (do czego wciąż brakuje mi odwagi – wciąż czuje się wybrakowany jako mężczyzna).
“Konkrety. O kim mówisz?”(odnośnie absurdalnych luksusów które wymieniłem)
Właściwie o nikim konkretnym. Niemniej jednak niektóre restauracje mają takie deserki w ofercie. Jakby nie kupowano deserków za równowartość 150 tys. złotych to nikt by ich nie produkował i nie sprzedawał. To samo w kwestii wysadzanych diamentami złotych zegarków.
“Tylko po co Ci zegarek z diamentem?”
Nie chcę go. Nie jestem nawet zazdrosny o to że ludzie mają na takie rzeczy. Jest dla mnie po prostu zdumiewające to że komukolwiek chce się to kupować.
“Jakie gwiazdy? Może konkrety?”
Chester Bennington, Chris Cornell, Kurt Cobain – samobójcy. Janis Joplin, Amy Winehouse, Jimi Hendriks – przedawkowali. Wśród gwiazd rocka jest alkoholików bez liku. I to ciężkich przypadków. James Hetfield po kilkunastu latach “trzeźwości” wrócił na odwyk.
“Gdybyś w tym momencie miał milion złotych to nagle przestałbyś potrzebować porno?”
Wątpię.
“Skąd wiesz co dla niego było porażką w życiu prywatnym?”
Przeczytałem jego biografię. To był bardzo nieszczęśliwy człowiek.
“Dlaczego dla Ciebie sukcesem jest to, że Cię lubią inni?”
Do niedawna uważałem że jest ze mną wszystko w porządku, a to że 99% moich znajomych mnie nie lubi to nie jest problem. Ale sam piszesz że ludzie są jak lustra i jedynie pokazują nam to jak my sami siebie traktujemy. Na tej podstawie uznałem że może faktycznie coś jest nie w porządku z tym jak podchodzę do samego siebie.
“Kto Go po prostu lubi?”(Jezusa)
Ludzie nim gardzą (niewierzący), albo się go boją (chrześcijanie).
“Lubisz Jezusa?”
Nie wiem. nie znam go, zupełnie nie wiem jakim był człowiekiem. Jakbym poznał, to może bym polubił. nie jestem osobą wierzącą, i nie lubię katolicyzmu, ale do samego Jezusa nic nie mam.
“Czy Ty lubisz Steve-a Jobsa?”
Współczuje mu, albo wizji jego osoby opisanej w przeczytanej biografii.
“A siebie lubisz?”
Niektóre swoje cechy lubię. Ale przeważnie nie lubię siebie.
“Kogo lubisz i dlaczego?”
Dimebaga Darrela. Nie poznałem osobiście i nie będę mógł. Ale znam twórczość, oglądałem setki wywiadów z nim, oraz przeczytałem na jego temat mnóstwo artykułów, oraz wywiadów z ludźmi z jego otoczenia. Było mi niezmiernie żal tego ze nigdy nie będę mógł go poznać osobiście. Kogoś jeszcze? Nie wiem. Może Bartosza Walaszka.
“A gdy Ty wchodzisz do autobusu i jest wolne miejsce przy pięknej kobiecie lub starym dziadu, to siadasz przy pięknej kobiecie i czujesz się z tym wspaniale?”
Niestety ani nie siadam przy pięknej kobiecie, ani nie czuje się wspaniale.
“Pewnie inni go nie lubili, bo dla niego sukcesem było oddanie się pracy, a nie posiadanie ileś tam pieniędzy na koncie. I miał gdzieś szukanie akceptacji innych, bo sam siebie akceptował w pełni. Robił przy tym świetną robotę. Ja tam problemu nie widzę”
W biografii opisany został jako osoba bardzo dumna, patrząca na innych z góry, bardzo mocno dystansująca się od innych, a nie akceptująca siebie w pełni.

Mateusz

“Czy już uczysz się na prawnika? Ile godzin dziennie?”
Jestem na studiach prawniczych. Jakbym się nie uczył to by mnie na nich nie było. Aczkolwiek mógłbym się uczyć więcej.
“Poza tym – co to w ogóle znaczy “nie mam pomysłu na inną muzykę”… co tu do rzeczy ma jakiś pomysł?”
Ano ma. Jeżeli nie chce się grać coverów, albo odtwarzać utworów skomponowanych przez kogoś innego, tylko samemu chce się komponować nie kopiując zbytnio cudzych pomysłów, a następnie grać swoje utwory to trzeba mieć najpierw pomysł na muzykę.
“Mówisz, że Jezusa nie znasz, bo nie wiesz jakim był człowiekiem, a znasz jakieś muzyka… a jakim człowiekiem był wiesz dokładnie?”
Jezus żył 2000 lat temu, zostały po nim ewangelie pisane przez jego uczniów. nic od niego samego. Wywiadów z Darrelem na YouTubie są setki. Na ich podstawie mogę poznać pewne powierzchowne (przyznaję) cechy jak sposób mówienia, mowa ciała, sposób mimiki, usposobienie. Są też filmiki pokazujące jego sposób życia, nagrane przez niego samego i pozostałych członków zespołu. Rzeczy które można wyczuć, a nie tylko suche informacje.
“Lubisz tych muzyków. I co dalej? Dlaczego ich nie naśladujesz?”
Bo jak widzę świetnego muzyka z wielkim brzuchem piwnym to chcę naśladować go pod względem muzycznym, a niekoniecznie powielać jego tryb życia. To trochę komplikuję sprawę, podobnie zupełnie inna sytuacja związana z życiem w dzieciństwie. On był dzieckiem muzyka i producenta country, który wspierał go odkąd zaczął grać, a nawet wydawał ich pierwsze albumy pomimo to ze grali muzykę zupełnie innego gatunku. Ja jestem dzieckiem wieśniaków którzy charując do upadłego wyrwali się ze swoich wiosek (w środku pozostając wieśniakami), postrzegających ciężką charówę ponad siły (nie pracę do której dodaje się radość) jako wyznacznik wartości człowieka, wierzących w niemal wszystkie możliwe społeczne mity, wpajających dzieciom że godziwe pieniądze można zarabiać tylko i wyłącznie charując w cięzkiej i nudnej pracy umysłowej, i jeżeli nie skończę medycyny/prawa/czegoś inżynierskiego to będę stołował się na śmietniku. Odmawiający wsparcia w jakimkolwiek aspekcie nie wiążącym się ze zdobyciem prestiżowego zawodu, bo “z tego chleba nie będzie” – co jest oczywiście powodem aby to olać nawet jeśli jest to dla mnie pasjonujące. Bo jedynym celem w życiu człowieka jest zacharowanie się na śmierć. Najtańszego sprzętu gitarowego nigdy mi nie kupili, sam musiałem sobie zapracować, a jemu ojciec wydawał albumy. Dziwisz mi się że mam problem z wyborem kogo naśladować? Ja od początku wiedziałem że nie chcę być podobny do moich rodziców, więc całe życie starałem się być dokładnie inny niż oni. Dlatego w międzyczasie narobiłem sobie problemów z prawem i ze zdrowiem. Dziewczyny także odrzucałem hurtowo (bo same do mnie podchodziły – nie rozumiem dlaczego byłem nielubiany przez chłopaków, a dziewczyny były dla mnie bardzo miłe)między innymi dlatego ze mój ojciec jest strasznym kobieciarzem, stąd też w wieku 8miu lat wpadłem na pomysł że zostanę starym kawalerem, nie byłem z tym szczęśliwy, ale wiedziałem że przynajmniej rodzicom zrobię na złość. Okazuje się jednak że przesada w drugą stronę mi nie służy, ale musiałem znaleźć się na dnie aby zdać sobie z tego sprawę. Ale ze względu na różnice między mną a Darrelem po prostu nie mogę go naśladować. W mojej sytuacji nie przyniesie to rezultatów.
“Dlaczego ich lubisz? Za co? Czy w obszarach, w których sobie nie radzisz oni sobie dobrze radzili?”(muzyków)
Nie, niemal wszyscy radzili sobie kiepsko w obszarach w których sam sobie nie radzę.
“A czy wiesz jakim człowiekiem Ty jesteś? I skąd pewność, że takim jesteś?”
Nie wiem. Skąd mam wiedzieć jaki jestem? Dlaczego w ogóle miałbym dążyć do tego by wiedzieć jakim jestem człowiekiem? Jest możliwe poznanie prawdy na swój temat?
“Zapewne przyjebał swojej żonie i/lub dzieciom.”
W autobiografii innego muzyka, który z Metalliki został wyrzucony, nie mającego powodu by pisać o nich cokolwiek pozytywnego przeczytać można że wyrzucili go ponieważ po alkoholu nie potrafił pohamować swojej agresji. Wszyscy muzycy tego zespołu pili mnóstwo alkoholu, i mieli problem z kontrolowaniem spożycia, ale żaden z nich oprócz tego wyrzuconego nie bywał po alkoholu agresywny. Co nie znaczy że nie mógł zrobić czegoś bardzo głupiego. Ja po alkoholu nie jestem agresywny, ale bardzo lubię się wygłupiać. W wyniku moich wygłupów uszkodzeniu uległo 8 samochodów. I tak jeden rok zamiast się uczyć musiałem skupić się na naprawianiu szkód.

Mateusz

“Dalej nie odpowiedziałeś na pytanie “co to znaczy mieć pomysł”. Skąd ten pomysł ma się wziąć? Z umysłu?”
Źle się wyraziłem. Chodziło mi o wizję. Na pewno nie z umysłu. Możliwe że z doświadczenia bo muzyk, a raczej jego twórczość jest wypadkową tego co w życiu usłyszał. I tak po 15 latach częstego, nałogowego słuchania heavy metalu teksty i wizje piosenek heavy metalowych same do mnie przychodzą. Nie miałem nigdy ani jednej wizji piosenki mogącej w jakikolwiek inny sposób mieścić się w ramach innego gatunku.
“Także z innymi ludźmi.” (odnośnie grania muzyki)
Tu jest gorzej. Ludzie ogólnie mnie nie lubią, i nie chcą robić ze mną czegokolwiek, wliczając w to granie muzyki.
“I co wyczułeś?”(odnośnie wywiadów)
Osobowość.
“I co stoi na przeszkodzie, byś naśladował go pod względem muzycznym?”
Akurat pod tym względem staram się go naśladować.
“Wiesz, że możesz uczyć się więcej. Dlaczego tego nie robisz? Bo pochodzisz z wsi?”
Ależ ja nie pisałem że pochodzę ze wsi. Pisałem już powyżej, że moi rodzice powyprowadzali się z miejsc swojego pochodzenia. Ja urodziłem się w dużym mieście, i w dużym mieście żyję. To nie ma nic do rzeczy. Ale oni wzięli swoje negatywności ze sobą – i mnie nimi ochoczo i bezrefleksyjnie obdarowali.
“A gostek, któremu np. ojciec dał studio na 18-te urodziny… czego mnie może on nauczyć? Ok, techniki. Ale czy bym go za to podziwiał?
Jaką drogę przebył on? W czym jest inspirujący?”
Ten gostek jest jednym z najwybitniejszych gitarzystów metalowych wszech czasów. A może nawet i wśród wszystkich gitarzystów – nie tylko heavy metalowych. Ten człowiek jest legendą. Niestety już nie żywą. Zmarł zastrzelony na scenie w trakcie koncertu, będąc oczywiście pochłoniętym grą. Był gitarzystą najwybitniejszego zespołu lat 90tych. Zespołu który do dziś stanowi największą inspirację dla niemal wszystkich amerykańskich zespołów grających nowoczesny metal. Koleś na kacu komponował lepsze riffy, niż jego “konkurenci” w stanach największej wydajności i koncentracji. Nie mówiąc o tym że potrafił pić i grać najbardziej skomplikowane solówki jednocześnie – co jest udokumentowane w postaci licznych filmów na YouTubie. Człowieku, ja go nawet nie zamierzam przebijać, bo celem tworzenia muzyki jest w moim przypadku fascynacja heavy metalem, a nie chęć dowartościowania się i udowodnienia sobie że jestem od niego lepszy. To jego muzyka zainspirowała mnie do tego bym zaczął grać.
“No ale jeśli pracę będziesz sam traktował jako wyznacznik swojej wartości, a potem na tej podstawie jeszcze zdecydujesz, że nie możesz robić czegoś innego”
Ja tego nie podchwyciłem, nigdy nie traktowałem pracy jako wyznacznika mojej wartości. Pisałem Ci już kiedyś że w przeszłości za wyznacznik swojej wartości uważałem bicie kolegów – wtedy czułem że jestem “męski” (teraz uważam że nie ma czegoś takiego), silny i wartościowy. Co ma związek z inną historią którą również opisałem pod innym artykułem. Niestety nikt nie powiedział mi że nic z zewnątrz nie ma wpływu na moją wartość, i że nie jestem lepszy ani gorszy od nikogo. Sam też na to nie wpadłem. Jesteś pierwszą osobą którą spotkałem (nie wiem czy to dobre słowo, bo tylko w internecie) głoszącą cokolwiek takiego. Ja po prostu widziałem dysonans między tym co mówili mi rodzice, a tym czego uczyli mnie dziadkowie z którymi często mnie zostawiano. Jako że etosy “samca alfa”, “bad boya”, i inne kretynizmy które nawet nie istnieją w rzeczywistości, były dla mnie dużo bardziej atrakcyjne, od etosu zaharowywującego się na śmierć pracoholika (a to co widziałem np. na filmach tylko potwierdzało że to “lepsza” droga) – wybrałem kierowanie się opinią w gruncie rzeczy prymitywniejszych i bardziej negatywnych dziadków niż rodziców.
“Zaharowujesz się, uzależniasz swoją wartość od pracy, dążysz do tego, by móc im powiedzieć “to przez was jest mi ciężko!””
Nie zaharowuje się, ale robię inne szkodliwe rzeczy. I faktycznie już wielokrotnie wyrzucałem rodzicom, że to przez nich mam takie życie jakie mam. Wiem że to nie prawda.
“Czyli jesteś inny, niż oni! Odniosłeś sukces!”
Paradoksalne jest to że kiedy osiągnąłem to co chciałem osiągnąć w dzieciństwie doszedłem do wniosku że zniszczyłem sobie życie.
“Nie musiałeś. Ale najwyraźniej nie było innego sposobu.”
Gdybym odnosił sukcesy z tym podejściem do życia jakie miałem, to nie przyszłoby mi do głowy że cokolwiek robię źle, wydawałoby mi się że jestem nieomylny, i nie próbowałbym zmieniać swojego życia w żaden sposób, uważając się za nie wiadomo kogo. Z resztą zanim rzuciłem imprezowy styl życia ze względu na zdrowie, myślałem, że żyję pełnią życia, wydawało mi się że jestem szczęśliwy, a ludzi którym imprezy, alkohol i adrenalina nie wystarczały uważałem za “cioty”, ewentualnie “frajerów”. A ja nie miałem przy tym nawet jednej koleżanki, nie mówiąc o partnerkach. Do kobiet podchodziłem na ulicy tylko po to by sępić od nich kasę, co paradoksalnie wychodziło, bo dobrze wyglądam, i z zewnątrz jestem zadbany. Czasem przytuliłem w nagrodę – i tyle. Ale mi się wydawało że to jest dobrze, bo nie dość że nie musiałem “tracić czasu na kobiety”, to do tego było więcej pieniędzy na alkohol. W środku nie byłem szczęśliwy, ale zagłuszałem to używkami i adrenaliną, którą uważałem za sens swojego życia. Jakbym nie sięgnął dna, to dalej żyłbym tak jak wtedy.
“Przez szczerość, uczciwość i odwagę spojrzenia na swoje intencje, rezultaty – swoje życie.”
Na tej podstawie mogę stwierdzić że jestem nieudacznikiem – nie zamierzam sam sobie aż tak dosrywać, i staram się ignorować takie same myśli o innych ludziach. Ale, jestem osobą która totalnie nie wie jak żyć.
“Bo w życiu mamy tylko to, co wybraliśmy sami i z czego mamy korzyści.
Nawet człowiek w największej depresji sam ją utrzymuje, bo ma z tego podświadome korzyści.”
Właśnie to jest to co chyba najtrudniej jest sobie uświadomić. Trudno jest mi zrozumieć samego siebie, i dostrzec korzyści z mojego szkodliwego postępowania. Możesz podać przykłady tego typu korzyści?
“Wow ale jestem mondry…”
Po co ten sarkazm? Piszesz, aby nie oceniać siebie i innych, a sam z jakiegoś powodu “zgadłeś”, że niby Hetfield pobił żonę. Skąd ta myśl? Jak na to wpadłeś? Ja przeczytałem kilka różnych biografii Metalliki, także obejrzałem wiele materiałów o tym zespole z których jasno wynika że muzycy Metalliki nie są pozbawieni wad – ale nie są to osoby agresywne. Co wcale nie znaczy że uważam się za mądrego. Co to ma do rzeczy? Jakbym się uważał za takowego to nie szukałbym pomocy na zewnątrz. A biografie czytałem w odległej przeszłości. Skąd miałbym czerpać informacje o ludziach którzy odnieśli sukcesy w dziedzinach w których ja również chcę odnieść, jeśli nie z biografii?
“Świadomość intencji oraz korzyści z obecnego stanu to rzecz kluczowa do zmiany.
Np. jeśli nie odpuścisz dojenia gorzkiej przyjemności z nienawidzenia rodziców (technicznie, całościowo nazywa się to wybaczeniem), to nie dojdziesz dalej, niż do tej pory.”
Ja to już częściowo im wybaczyłem. Częściowo, ponieważ negatywne myśli o moich rodzicach wracają. Staram się je ignorować i uwalniać emocje. Ale nie zawsze mi to wychodzi. Zdarza mi się, że czasami posłucham myśli. Dużo tego jest do uwolnienia.

Mateusz

“Czy on słuchał tylko heavy metalu? Pewnie nie.
Pytam jak wyglądała jego praktyka – ile ćwiczył, jak, z kim, etc.”
On urodził się w 1966 roku. Nie mógł słuchać samego metalu i zostać muzykiem. Metalu było wtedy za mało. Teraz wyszło pokolenie artystów którzy słuchali samego metalu – od razu można zauważyć pogorszenie jakości samej muzyki. Koleś poza metalem słuchał bluesa, country, hard rocka, southern rocka – tych 4 na pewno. Nie wiem czy czegoś jeszcze. Ćwiczył wiele godzin dziennie wspólnie ze swoim bratem perkusistą. On miał brata z którym ćwiczył, który go czasem zmuszał do ćwiczeń (starszy brat), i który został później perkusistą jego zespołu. Ja mam jedynie metronom, ale najwyraźniej musi mi wystarczyć.
“A co teraz czujesz?”(odnośnie tego że czułem się męski kiedy biłem ludzi)
Teraz nie czuję się lepiej po biciu kogokolwiek. Nawet kiedy nakrzyczę na kogoś czuję że przesadzam.
“No bo skoro wiesz, że nie przez rodziców masz takie życie, no to kolejnym celem do projekcji winy i gniewu będziesz Ty sam.
Słowem – zaczniesz obwiniać siebie.”
To też już było. Ciekawe kto/co będzie następny.
“Nikt nie jest nieomylny.”
A ja tylko mówiłem że nie jestem nieomylny, aby nie pokazywać za bardzo swojego zarozumialstwa. Ale tak naprawdę uważałem się za nieomylnego.
“Właśnie po raz kolejny sobie dosrałeś…”
Nieporozumienie – “mogę stwierdzić”, nie zawsze oznacza “stwierdzam”.
“Ile Ty oglądasz porno? Ile lat piłeś alkohol? Ile lat brałeś narkotyki? Dlaczego przestałeś i/lub zacząłeś dążyć do zmiany?”
Lata. We wszystkich przypadkach. Mam 26 lat, tylko narkotyki zacząłem brać jako osoba pełnoletnia. Pozostałe – porno, alkohol – zaczynałem z tym jako naprawdę młoda osoba.

Mateusz

“Nie odpowiedziałeś na najważniejsze pytanie – dlaczego przestałeś i dlaczego zacząłeś dążyć do zmiany?”
Bo chciałem.

Mateusz

Ok, po prostu myślałem że już o tym pisałem. Skończyłem z narkotykami i piciem na umór, ponieważ na pewien czas zniszczyło mi to zdrowie. Uznałem że nie warto tego kontynuować. A pomocy w wyjściu z nałogu oglądania pornografii szukam gdyż oddawanie się temu nałogowi zajmuje mi zbyt dużo czasu. Zaniedbuje przez to ważne sfery swojego życia – naukę, granie, pracę. Tak więc owszem – miałem i mam negatywną motywację. Czy to znaczy że powinienem wrócić do brania narkotyków i zapijania się? Czy powinienem przestać szukać sposobu na wyjście z uzależnienia od pornografii?

Łukasz

Piotrze rozjebałeś system z tym rozwojem osobistym.Sam kiedyś wydałem 2000 na kurs z rozwoju osobistego a wiedza z Programu/Bloga jest duzo więcej warta.Próbowałem też kiedyś uwodzenia nawet trenowałem podchodzenie do kobiet przez miesiąc a jak jeden dzień odpuściłem to znów czułem strach/wstyd.Gdy zacząłem się oczyszczać to podszedłem do kobiety i miałem lepsze rezultaty niż po tym 30stu dniowym treningu.Teraz podchodzę sobie kiedy mam ochotę i wole sprawić uśmiech kobiecie niż coś od Niej brać.Kiedyś szukałem desperacko kobiety/seksu i brałem się nawet za kobiety które mi się nie podobają,a teraz to nawet odmawiam kobietom i jestem szczery.

Podobne Wpisy:
Porno w liczbach – 2. Edukacja seksualna

Porno w liczbach – 2. Edukacja seksualna

Edukacja. Aby uwypuklić jak marna, niewystarczająca, niewystępująca, zabobonna, uprzedzona i niebezpieczna w obecnej formie jest edukacja seksualna w Polsce oraz jakie są jej konsekwencje, najpierw należy zadać sobie pytanie “Czym w ogóle jest edukacja?” Edukacja – przekazywanie i pozyskiwanie wiedzy, stan wiedzy, wychowanie pod względem umysłowym. Encyklopedia PWN dodaje: “Ogół czynności i procesów mających na… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 14
O Emocjach – Gniew (Część 1)

O Emocjach – Gniew (Część 1)

Witam Cię serdecznie! Dzisiejszym artykułem rozpoczynam opis emocji (jakości energii) oraz świadomości określanej jako gniew. Będę trochę klął, żeby było tematycznie ;) Niemniej muszę uważać, co piszę, bo ludzie globalnie zakochani są w tej emocji i nie życzą sobie odczarowania. Dlaczego? Bowiem gniew jako forma energii jest najsilniejszą z niskich emocji. Oraz mającą niemalże najwyższą… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 0
Cnoty (Część 17) – Szczęśliwy, Racjonalność

Cnoty (Część 17) – Szczęśliwy, Racjonalność

Witam Cię serdecznie! Kontynuujemy serię o cnotach charakteru. Części 1-16 znajdziesz klikając na linki poniżej: ► Cnoty (Część 1) – Wstęp i szczerość. ► Cnoty (Część 2) – Ciężka praca, Odwaga. ► Cnoty (Część 3) – Moralność, Ciepło, Pracowitość/Pilność, Niefrasobliwość. ► Cnoty (Część 4) – Wytrwałość, Dobry/uprzejmy, Bycie pomocnym, Pozytywny. ► Cnoty (Część 5) –… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 4
Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 2) – Rozwinięcie

Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 2) – Rozwinięcie

Witam Cię serdecznie! Oto druga część serii o gorszych dniach. Część pierwszą znajdziesz klikając na link poniżej: ► Gorsze dni [WAŻNE!] (Część 1) – Wprowadzenie. Gorsze dni to coś zupełnie normalnego i spodziewanego. Ten, kto uważa, że tylko kobiety mają to raz w miesiącu, jest w błędzie. Ponadto – ból w okresie miesiączki jest bezpośrednio… Przeczytaj
Wpis!

Dodano:
Komentarze: 2

WOLNOŚĆ OD PORNO